Tuż po przyjeździe enigmatyczne patagońskie prognozy dawały nadzieję na środowe okno, będące przerwą w typowej dla Patagonii złej pogodzie. Szybka decyzja i w poniedziałek znajdujemy się w Niponino, pod wschodnią ścianą Cerro Torre. Cała noc pada i wieje, wtorkowy poranek przynosi jednak wyraźna poprawę. Teraz już tylko wieje. Po południu przenosimy się od zachodnia ścianę Cerro Torre, przez Col Standhardt. Teraz już jesteśmy pewni: pogoda będzie!
Masyw Torre. Fot. Jakub Radziejowski / Marcin Tomaszewski
O 2:40 w nocy starujemy z Circo de los Altares by po nieco ponad 12,5 godzinie cieszyć się szczytem. Po kolejnych 6 godzinach jesteśmy z powrotem w namiocie.
Wspinaczka na Ragni Route. Fot. Jakub Radziejowski / Marcin Tomaszewski
Kolejnego dnia, startujemy około 9 rano by o 22.30, po 40 km marszu najpierw lodowcem , a następnie przez Paso del Vento, góry i doliny znaleźć się w Chalten. Bez własnych stóp i z nieco zmienionymi twarzami od poparzeń, ale szczęśliwi jak nigdy.
Na szczycie. Fot. Jakub Radziejowski / Marcin Tomaszewski
W naszej opinii Droga Ferrariego to jeden z najwspanialszych cudów wspinaczkowej natury, a jej linia, trudności, specyficzny charakter (włącznie z wspinaczka tunelem wyprowadzającym przez szczytowy grzyb), oraz trudności logistyczne związane z podejściem i powrotem sprawiają, że trudno jest nam znaleźć porównanie do czegokolwiek z czym wcześniej mieliśmy do czynienia.
Nietypowe zjazdy :-) Fot. Jakub Radziejowski / Marcin Tomaszewski
Naszą wspinaczkę poświęcamy pamięci Janusza Nabrdalika, za to kim był dla młodszych pokoleń wspinaczy w Polsce.
Teraz leczymy rany, nie rozmawiamy o wspinaniu :-) i czekamy na kolejne okno.
Fot. Jakub Radziejowski / Marcin Tomaszewski
Jakub Radziejowski
Marcin Tomaszewski (HiMountain, Edelrid)