facebook
 
nowy numer GÓR
 
 
 
 
 
szukaj
 
 
 
Nasz kanał RSS
2009-04-24
 

Patagonia 2009

To co zawsze zadziwia mnie na drugiej półkuli, to cień przesuwający się w drugą stronę. W Patagonii wszystko jest inne. Inne niebo nocą, inna twarz księżyca, a gdy świeci słońce, to i deszcz pada (efekt silnego wiatru), i do tego pada poziomo.


Leżąc na skalnych półkach Passo Superior, obserwujemy cień Fitz Roya i Poincenota przesuwający się po górach. To co zawsze zadziwia mnie na drugiej półkuli, to cień przesuwający się w drugą stronę. W Patagonii zresztą wszystko jest inne. Inne niebo nocą, inna twarz księżyca, a gdy świeci słońce, to i deszcz pada (efekt silnego wiatru), i do tego pada poziomo. Gdy jest ładna pogoda, to się nie chce wspinać, a gdy leje i wieje to się człowiek wścieka, że nie może.

Argentyńczycy, z którymi się wspinam budzą mnie o jedenastej wieczorem, w zasadzie nie budzą, bo z ekscytacji nie mogłem zasnąć. Zresztą nie ma czego żałować, tylko dwie godziny snu. Wspinaczkę na Poincenota zaczynamy w nocy, kiedy śnieg na rampie jest najlepiej zmrożony, a księżyc w pełni oświetla okoliczne turnie, tworząc bajkową scenerię. Większość łatwych, lodowych wyciągów pokonujemy z lotną asekuracją, aż do mikstu, który „przyblokował” dwa zespoły przed nami. Okazało się, że lód jest bardzo słaby i zrzuca Amerykanów próbujących dry-toolu na przemian z butkami skalnymi.

 


Maciej Skawiński w kluczowym, mikstowym miejscu drogi Whilliansa na Aguja Poincenot. Fot. Benja


Zirytowani niepowodzeniem wypychają nas na prowadzenie, a Guido rzuca:

Podobno wy, Polacy, dobrze się wspinacie, pokaż nam polski mixed-climbing.

No tak, wiedział, w jakie struny uderzyć. Ruszam. Na koniec jeszcze dodaje:

– Tylko nie lataj, bo jesteś na jednej połówkowej żyle (ze względu na wagę ograniczyliśmy ilość sprzętu).

Odcinek okazuje się faktycznie trudny, więc pozostali wychodzą na „płanietach” lub po prostu korzystają z naszej liny. Reszta drogi to już wspinanie czysto skalne i wielokrotne wyszukiwanie drogi. Na szczycie stajemy około godziny dwudziestej i jesteśmy tam niecałe dziesięć minut.

Zjazdy nie biegną linią drogi, co powoduje, że w końcu je gubimy i kilka godzin marnujemy na wyszukiwanie stanowisk. Zmęczenie daje znać o sobie – zasypiamy na stanowiskach, Benja zasypia nawet podczas zjazdu – ratuje go prusik. U podnóża turni jesteśmy wraz ze wschodem słońca, dopada nas rozleniwienie, za które potem płacimy, brnąc w śniegu do „Superiora”. Głodnych kolegów mobilizuję perspektywą butelki wina i makaronu, które mam na kempingu Rio Blanco. Schodzimy błyskawicznie, a wino ścina równo czterech chłopa.


Maciek i Argentyńczycy na szczycie. Fot. Guido


Argentyńczycy wracają do pracy. Zostaję sam. Zaczyna wiać wiatr – typowa patagońska pogoda. Uniemożliwia wspinanie – potrafi zerwać człowieka ze ściany, a lina rzucona do zjazdu pozostaje w pozycji poziomej na całej swej długości. Przez kamping przewija się wiele zespołów z różnych krajów, niejednokrotnie odsyłanych z kwitkiem do domu – pogoda nie pozwoliła na wspinanie. Są Amerykanie, Australijczycy, Kolumbijczycy, Meksykanie, Francuzi, a nawet Czesi, z którymi wreszcie mogę zamienić parę słów w ojczystym języku (Czesi mówią po czesku, ja po polsku). Są i Japończycy, którzy przyjechali wspinać się na Filarze Goretty na Fitz Royu, napierają codziennie i zaraz wracają, ktoś ich zapytał przed jedną z kolejnych prób:

Did you see a weather forecast
?
Weather? No weather, we go climbing... Aaa, forecast! No forecast! Casarotto
!

Jeden z Japończyków nie wytrzymuje presji pogody i postanawia wracać do domu. Mam więc partnera do wspinania.

Omi nie mówi dobrze po angielsku, a japoński akcent powoduje, że zrozumieć go jest mi jeszcze trudniej. Dni niepogody spędzamy na ustaleniu wspólnych japońsko-polsko-angielskich terminów wspinaczkowych, rysując na kartkach różne sytuacje z komiksowymi chmurkami.

Na początku lutego pojawia się kolejne okienko pogodowe, może okienko to za dużo powiedziane – po prostu nie wieje. Ze względu na niepewną pogodę, śnieg i znaczne oblodzenie Fitz Roya i Guillaumeta postanawiamy uderzyć na Saint Exupery drogą Buscaininiego, czyli
Filarem Włoskim. Wyruszamy dzień wcześniej, aby przespać się w jaskini nieopodal lodowca. Głównym składnikiem mojej górskiej diety staje się ryż, Omi opowiada, że przeciętny Japończyk spożywa dwadzieścia kilogramów ryżu w miesiącu i jest on niemal w każdym posiłku.

Droga Buscaininiego należy do jednych z najpiękniejszych, po jakich miałem okazję się wspinać – płyty, przepiękne rysowe wyciągi na headwallu i niesamowity most, po którym wspinając się, miałem wrażenie, jakbym był w grze komputerowej – przechodząc od kolejnej komnaty do następnej z nowymi wyzwaniami.

Do szczytu dochodzimy jednak mocno zmęczeni, jest godzina dwudziesta, zabieramy stamtąd czekan, który zgubili Australijczycy i za który postawią nam potem obiad. Rozpoczynamy długie zjazdy, czyli coś czego najbardziej nie lubię. O jedenastej w nocy gubimy drogę, zaczyna padać śnieg. Stojąc w śniegu i marznąc, patrzę na ciepłe światła El Chalten. Wyobrażam sobie ludzi w ciepłych restauracjach, jedzących wspaniałe argentyńskie steki i pijących wino. Myślę sobie – co ja tu robię? Co za głupi pomysł z tym wspinaniem? Obiecuję sobie, że nigdy więcej nie będę się wspinał w górach, że pozostanę tylko przy ciepłym panelu, no, ewentualnie skałki latem. Ale wiem, że nie dotrzymam tej obietnicy, że rano znów będę myślał inaczej.

Aguja Poincenot, Whillians - Cochrane, TD, lód 50/60° (300 m), mikst 5+ (50 m), skała IV/V (OS), łącznie około 650 m; 11 stycznia 2009;
Aguja
Saint Exupery, droga Buscainiego (Filar Włoski), TD+, 6c, OS, 850 m; 4 lutego 2009

Maciek Skawiński

Zapraszamy do zapoznania się z pełną monografią rejonu w GÓRACH, nr 4 (179) kwiecień 2009


Więcej nowości i ciekawych artykułów znajdziesz na naszym nowym serwisie: www.magazyngory.pl
 
Kinga
 
 
Kinga
 
2024-07-19
HYDEPARK
 

MNICH I KARABIN – w kinach od 2 sierpnia

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
 
Kinga
 
2024-05-06
HYDEPARK
 

RIKO – premiera książki już 9 maja!

Komentarze
0
 
 
 
 
Copyright 2004 - 2025 Goryonline.com