Pogoda piękna, choć do końca nie była pewna. Jeszcze w sobotę rano na HZS zapowiadali okienko pogodowe na poniedziałek, ale cóż na urlop nie ma szans, trzeba było zdecydować się na niedzielę.4:50 ruszamy z parkingu. 6:30 przy Batyżowieckim stawie. Śniadanko i ruszamy dalej. Dające sie odczuć coraz silniejsze porywy wiatru niedobrze wróżą na wspinaczkę granią. W cieniu śnieg betonowy, całe szczęście do słoneczka ładnie rozmiękł i można było komfortowo wybiec na Przełęcz pod Drągiem. Oczywiście raki i czekany, jak na letni wypad przystało - zostały bezpieczne w domu. Jakby tak był betonik, to bylibyśmy uziemieni. Od przełęczy pi... i już straszliwie. 9:00 Zmarzły Szczyt. Wiatr wali już tak niemiłosiernie, że trzeba się drzeć sobie do ucha, żeby coś usłyszeć. Rezygnujemy z akcji na grani - odwrót. W drodze powrotnej Sławek postanawia jeszcze zaliczyć Drąga, my z Moniką rozsiadamy się na drugie śniadanko. Czasu mamy dużo - postanawiamy zejść Stwolską Ławką i skosić jeszcze Kończystą. Niestety po zachodniej stronie grani wszystkie śniegi betonowe. Stwierdzam, że p...e taką zabawę bez raków i dziabki - wracamy na przełęcz. Szybki zbieg w dół. 11:00 - siedzimy pod Kaczym, cholera czasu od groma, wiatr jakby ustał... Sławek zostawia plecak i rusza na Kaczy, ja z Moniką na Kościółek. W sumie łupem pierwszej międzymiastowej (Rabka - Myślenice) wyprawy do Dol. Batyżowieckiej padły 4 szczyty: Zmarzły (ja, Monika i Sławek), Kaczy (Sławek + grań do Zmarzłego), Drąg (Sławek), Kościółek (ja i Monika). Wszyscy szczęśliwie wrócili do bazy :) Poniżej kilka fotek.
Więcej nowości i ciekawych artykułów znajdziesz na naszym nowym serwisie: www.magazyngory.pl