Celem poznańskiej wyprawy był Kunlun Goddess 7167 m n.p.m., bardzo rzadko odwiedzany przez alpinistów szczyt w Kunlunie oraz znajdujące się w jego sąsiedztwie niezdobyte sześciotysięczniki. Ostatecznie udało im się zdobyć Kuksay (7184 m).
Nielegalne dotarcie pod szczyt okazało się jednak niemożliwe, legalne zaś – zdecydowanie zbyt drogie. Zdecydowano się więc na zmianę planów i zdobycie wszystkich trzech samodzielnych szczytów siedmiotysięcznych w rejonie Muztagh Aty (samą Muztagh Atę, Koskulak i przede wszystkim nie posiadającego jeszcze polskiego wejścia Kuksay’a – 7184 m).
Początkowo próbowano podjąć wspinaczkę bez permitów, co zakończyło się jednak interwencją miejscowej Milicji. Po uzyskaniu potrzebnych pozwoleń, 9 sierpnia założono BC na wys. ok. 4700 m. Następnego dnia założono C1 na wys. ok. 5300m. Niejasności związane z permitami skutkowały koniecznością zejścia do BC kolejnego dnia.
W dniu 12.8 przeniesiono C1 na wys. ok. 5600 m. Silny atak choroby wysokościowej jednego z uczestników wyprawy uczynił koniecznym zejście wszystkich (chorego i zabezpieczających zejście pozostałych członków) do BC następnego dnia. Załamanie pogody sprawiło, że z powrotem do C1 dwóch dobrze się czujących członków wyprawy wyruszyło dopiero 18.8.
19.8 założono obóz na wys. ok. 6000 m, a następnego dnia przeniesiono go na wys. ok. 6300 m. Do ataku szczytowego J. Rybicki i K. Mularski wyruszyli 22.08, osiągając szczyt ok. godz. 14.00. Atak odbywał się przy bardzo zmiennej, zasadniczo złej pogodzie i przy złych warunkach śniegowych (konieczność torowania w śniegu po kolana, czasami po pas – choć bardzo rzadko pojawiały się wąskie pasy tzw. betonów, na wys. ok. 6600-7100).
Te same złe warunki śniegowe panowały zresztą wcześniej, przez co obozy przenoszono jedynie co ok. 300 m. Na szczycie widoczność nie przekraczała kilkunastu m. Droga na szczyt była zasadniczo bardzo łatwa, w skalnych fragmentach grani fragment II i 0+. W jednym miejscu bardzo silnie eksponowany „lodowy koń”. Następnego dnia po zdobyciu szczytu wrócono bezpiecznie do bazy, gdzie oczekiwał D. Macioszek.
Kuksay Peak. Fot. arch. Krzysztof Mularski
Opóźnienia związane z permitami i chorobą jednego z uczestników sprawiły, że nie podjęto nawet próby zdobycia Muztagh Aty i Koskulaka (po zmianie pogody działalność wypraw komercyjnych na Muztagh Acie szybko się zresztą skończyła).
Było to pierwsze polskie, a prawdopodobnie dopiero trzecie w ogóle wejście na szczyt Kuksay.
Krzysztof Mularski