Po elektryzującej informacji o ogromnym sukcesie polskiego zespołu w składzie
Marcin Michałek,
Wojciech Kozub i
Krzysztof Starek na dziewiczej do tej pory, północnej ścianie Ombigaichen (Malanphulan, 6573 m)
(nius) oraz po wiadomości o wytyczeniu przez zespół francuski
Yannick Graziani i
Christian Trommsdorff nowej drogi rozwiązującej problem dziewiczej i naprawdę ogromnej zachodniej ściany szczytu Nemjung (7140 m) (
nius), światowe serwisy wspinaczkowe obiegła kolejna mocna informacja –
słynna (i oczywiście dziewicza), południowo - południowo/zachodnia ściana szczytu Jasemba (7350 m) została w końcu pokonana.
Dokonał tego młody, ale już bardzo utytułowany zespół szwajcarski, w skład którego weszli bracia
Samuel i Simon Anthamatten oraz
Michael Lerjen. Są to jedni z najwszechstronniejszych wspinaczy świata, wystarczy wspomnieć, iż w wspinaczkowym CV braci Anthamatten, którzy obaj są przewodnikami wysokogórskimi IVBV, znajdziemy zarówno klasyczne przejście yosemickiego
Freeridera (VI, 5.12d, 37 wyciągów), jak i wytyczenie zimą nowej drogi na Matterhornie (ED 6b M6 A1+, 1000 m). Simon ma na swoim koncie dodatkowo między innymi zdobycie wszystkich szczytów w masywie Fitz Roya, a także jest laureatem zeszłorocznej edycji Złotego Czekana – za wytyczenie wraz z Ueli Steckiem nowej drogi na północnej ścianie Teng Kang Poche (
nius).
Wracając do omawianego przejścia, Jasemba znana również jako Pasang Lhamu Chuli lub Nangpa Gosum I znajduje się w rejonie przygranicznym między Chinami a Nepalem, blisko Nangpa La i ośmiotysięcznika Cho-Oyu. Góra ta pierwszy raz została zdobyta w 1986 roku przez zespół japoński.
(Przy okazji, czy nasi Czytelnicy, interesujący się tematem trudnych wspinaczek w górach najwyższych, zwrócili uwagę, jak często w tych historycznych powtórkach na temat jakieś tam trudnej góry, wspominamy, iż pierwsze wejście lub pierwsze przejście danej ściany należy właśnie do wspinaczy z Kraju Kwitnącej Wiśni? Zespół redagujący Echa z Gór musi przyznać, iż sam często jest tym zdumiony i z coraz większym szacunkiem patrzy na wspinaczkowe dokonania potomków Samurajów – zwróćmy uwagę choćby na aktualnie bardzo aktywnie działający zespół Giri Giri Boys,
nius).
W 2004 roku na górze działał zespół słoweński, który wytyczył nową drogę biegnącą południowo-wschodnią ścianą, a następnie południową granią góry, a ostatnią znaną i zakończoną na szczycie wspinaczką na ten szczyt była ta z 2007 roku, kiedy to doborowy włoski zespół w składzie
Hans Kammerlander i
Karl Unterkircher pokonał dziewiczą ścianę południowo-zachodnią.
Znakomity i doświadczony wspinacz jakim jest Kammerlander porównywał wtedy ścianę do północnej ściany Eigeru, z tym że na ich nowej drodze kluczowe trudności znajdowały się na wysokości 7000 metrów... Najlepszą rekomendacją niech będą jego słowa, które zamieścił na swojej stronie, a które dotyczą nowej linia na Jasemba:
Była to najtrudniejsza i najpiękniejsza wspinaczka w mojej karierze alpinistycznej.
Przykrą informacją jest ta, iż Karl Unterkircher, rok po sukcesie na Jasemba, zginął podczas próby przejścia nowej drogi na ścianie Rakhiot na Nanga Parbat.
Jednak najpotężniejsza, południowo - południowo/zachodnia ściana nigdy nie była nawet atakowana. Sytuację tę postanowili zmienić w tym roku Szwajcarzy.
Po wcześniejszej aklimatyzacji, zespół do finałowej wspinaczki ruszył 26 października. Po pięciogodzinnym podejściu przez lodowiec Somna, Szwajcarzy osiągnęli podstawę ściany na wysokości 5800 m. W drugiej połowie dnia, podczas szybkiej wspinaczki w terenie śnieżno-lodowym (głównie śnieżnym - ciężkie torowanie) udało się osiągnąć wysokość 6500 m, gdzie założono pierwszy biwak.
Na następny dzień przypadł najgorszy odcinek drogi – wspinaczka w stromym, pozbawionym jakiekolwiek możliwości asekuracji śniegu.
Kiedy wspinaliśmy się w lodzie, śruby (lodowe - przyp. red.) zapewniały nam bardzo dobrą asekurację – raportuje Simon. -
Jednak kiedy zaczynaliśmy wspinać się w tym głębokim śniegu, bez praktycznie żadnej asekuracji, to nasze nerwy były na samej krawędzi – robiliśmy jeden krok naprzód, a jednocześnie dwa się cofaliśmy.
Tego dnia pokonano „jedynie” czterysta metrów wysokości – kolejny biwak, tym razem w szczelinie wypadł na wysokości 6900 m.
Kolejnego dnia, po pokonaniu 150-metrowej bariery skalnej – przypadły na nią największe trudności techniczne, Szwajcarzy z powrotem dostali się w pola śnieżne, na szczęście te już były tymi podszczytowymi. Potem była już tylko radość i wierzchołek.
Tego samego dnia zespół dotarł z powrotem do miejsca biwakowego w szczelinie na 6900 m, a następnego dna rozpoczęto serie zjazdów pokonaną ścianą:
25 pełnych zjazdów z Abalakowa, kości, Camalotów, zakopanego w śniegu czekana, a nawet zakopanego segmentu kijka teleskopowego – opisuje Simon. -
Udało nam się zjechać w jeden dzień.
Droga Szwajcarów jest z dużym prawdopodobieństwem pierwszym wejściem w stylu alpejskim na Jasemba. Wcześniejsze zespoły używały lin poręczowych i/lub obozów pośrednich lub gotowych stanowisk zjazdowych z swoich wcześniejszych prób.
Więcej zdjęć w fotogalerii...