- Czuję się dobrze, nie mam żadnych odmrożeń, męczy mnie jedynie trochę kaszel. Pora się pakować, ale idzie mi to średnio, gdyż marzę o masażu i pobycie w SPA. Plecy od plecaka dostały znowu w kość. Tydzień temu byłam już blisko szczytu, ale z powodu zbyt silnego wiatru zawróciłam z wysokości 8200 m wraz z Pawłem Michalskim - powiedziała 36-letnia alpinistka.
Łodzianin nie ryzykował już ponownego ataku szczytowego. - Po zejściu do bazy, Paweł podjął decyzję o powrocie do Polski. Nie czuł się na siłach, by jeszcze raz wychodzić do góry. Przed nami szła dwójka Czechów; niestety, jeden z nich zginął. Ja spróbowałam, bez żadnej presji - dodała Baranowska, która wspinała się bez wspomagania tlenem...
Dalszy ciąg na stronie:
http://sport.onet.pl/alpinizm/kinga-baranowska-po-glowie-chodzi-mi-sziszapangma,1,5143434,wiadomosc.html