27.04.2009
Oj dziś czuję, że nie będę za dużo jeść.
Sama myśl o jedzeniu nie działa na mnie dobrze. Pije za to dużo. Biorę też Immunocal - proteiny, które dobrze działają na nasze organizmy. Noc w połowie nieprzespana. Od północy zaczęła boleć głowa od wysokości (ciśnienia), czyli zaczyna się. Bolesny proces aklimatyzacji. Jeśli ktoś nie wie, jak to wygląda, to mówię - przekręcenie głowy choćby o milimetr, to jak wiercenie wiertarką w głowie. Po prostu pęka od środka. Biorę coś przeciwbólowego, na szczęście po paru godzinach zelżało i jak w letargu próbuję dotrwać do rana.
Noc dłuży się niemiłosiernie.
Poza tym przez obowiązkowe picie, w kółko wychodzi się za potrzebą. Na zewnątrz, dużo poniżej zera, w namiocie również minus ileś, tak więc wyjście z ciepłego śpiwora, to jak kara zadana przez los. Opracowaliśmy z Alberto system sikania do jakiegoś pojemnika w przedsionku, by nie odmrozić sobie pupy.
Pomyślałam sobie, że po iluś ośmiotysięcznikach, uzgodnienie szczegółów, co do sikania jest już normą. Normą jest też to, że pozostawia się drugiej osobie minimum intymności i odwraca głowę w druga stronę.
(.....)
Cały dzień w półletargu. Jedna osoba zeszła do bazy, bo ból głowy z nocy nie ustąpił. Dla mnie - trochę spaceru, trochę snu, bo w nocy nie było go wystarczająco dużo. Nie chce mi się za bardzo wychodzić, promieniowanie na tej wysokości jest tak silne, że gdyby pobyć że 20 min. bez okularów, dostaje się ślepoty śnieżnej. Dużo pijemy (staramy się...), ale sama myśl o zrobieniu kolejnego kubka wody ze śniegu, powoduje, że może później...
Po południu jest lepiej. Coś zjedliśmy (ja bardziej z obowiązku, by nie brać antybiotyku na pusty żołądek), ale tylko trochę. Najlepiej wchodzą sucharki i to te bezzapachowe. No i kawałek sera, ale też nieśmierdzącego.
Więcej nowości i ciekawych artykułów znajdziesz na naszym nowym serwisie: www.magazyngory.pl