Jak na razie zimowa aura nie sprzyja wyjątkowym przejściom. Po w miarę dobrym grudniu przyszedł lawiniasty styczeń, a później syberyjski wiatr przygnał mrozy. Jak dotychczas z trudną linią w tych ekstremalnych warunkach postanowił zmierzyć się jeden mocny zespół, robiąc drogę Vzpomínka na Eiger na zachodniej ścianie Łomnicy.
W oczekiwaniu na poprawę warunków wspinaczowi górskiemu chwilowo musi wystarczyć śledzenie postępów zimowych wypraw himalajskich oraz pasjonowanie się wydarzeniami w Patagonii. A w tej ostatniej krainie obecnie wiele się dzieje. Po latach dyskusji, głosowaniach i rękoczynach usunięte zostały spity na Cerro Torre. Można powiedzieć, że Droga przez Kompresor przestała istnieć w swojej historycznej postaci. Dwójka śmiałków: Hayden Kennedy i Jason Kruk po zdobyciu Cerro Torre usunęli większość nitów. Ich czyn wzbudził ogromne emocje i w wielu krajach na forach internetowych rozgorzała gorąca dyskusja.
Fot. Ryszard Pawłowski
Bunt przeciwko gwałceniu natury kontra akceptacja drogi, co prawda niestylowej, ale z wieloletnią tradycją. Przez pewien czas zastanawiałem się, czy nie należałoby zostawić nitów Maestriego, jako pomnika okresu błędów i wypaczeń. Trzy dni później moje rozterki były już nieuzasadnione – David Lama i Peter Ortner pokonali Drogę przez Kompresor klasycznie bez użycia nitów! Tym samym zakończyły się wieloletnie boje o uklasycznienie jednej z najsłynniejszych linii na świecie. Od tego momentu nie było już żadnego powodu, dla którego żelastwo miałoby tkwić w południowo-wschodniej ścianie Cerro Torre.
Drogę da się pokonać klasycznie, trzeba tylko dorosnąć do niej mentalnie i technicznie. No i oczywiście należy wykazać się cierpliwością lub mieć szczęście do pogody. Być może dobrym pomysłem byłoby stworzenie w El Chalten muzeum, w którym przedstawiono by historię zdobywania Cerro Torre, a wśród eksponatów znajdowałby się osławiony kompresor oraz wybite ze ściany nity. Pewne jest, że obecnie „Wyrwipalec” jest najbardziej niedostępnym szczytem na świecie.
Całość felietonu znajdziecie w GÓRACH, nr 3 (214) marzec 2012.
Tekst: Bogusław Kowalski