Piątek, 9 marca 2012 roku, to dzień, który Adam Bielecki zapamięta do końca życia. Zapamięta go też historia, bo wtedy o godz. 8.30 czasu miejscowego, dwóch Polaków,
Adam Bielecki i Janusz Gołąb, zdobyło najwyższy szczyt z grupy siedmiu ośmiotysięczników pasma Karakorum –
Gasherbrum. To pierwsze na świecie wejście na tę górę zimą, bez użycia aparatów tlenowych.
Adam to niezwykle energiczny 28-latek. Jak mówią znajomi, wszędzie go pełno, jeśli akurat jest w Polsce, choć z wiekiem jakby się uspokaja, wycisza. Pochodzi z Tychów, mieszka w Krakowie, ale większą część roku spędza na wysokości 7 tysiąca metrów. Tak jest od 13 lat. Drobny, szczupły, z ekscentryczną fryzurą i zawsze w kolorowych ciuchach nie sprawia wrażenia opanowanego, skoncentrowanego himalaisty. Pozory jednak mylą. Kiedy jest „na dole” wyrzuca z siebie energię i emocje, nagromadzone tam "na górze". Podczas wyprawy nie może pozwolić sobie na chwilę dekoncentracji, bo to kosztuje życie.
O tym, jak podczas wyprawy na Gasherbrum walczył z bezradnością, ekstremalnie niską temperaturą i silnym wiatrem opowiedział nam w swoim krakowskim mieszkaniu, gdzie udało nam się z nim spotkać, między kolejnymi wyprawami: na Alaskę i do Pakistanu.
Od zdobycia szczytu minęły dwa miesiące. Jak się dziś czujesz?
Bardzo dobrze. Odmrożony palec już się ładnie goi, choć jego połowa to była martwica i otwarta rana. Przez pierwszy tydzień chodziłem trochę zawieszony i już wiem, jakie to jest uczucie, kiedy ktoś wychodzi z więzienia. Chodziłem ulicami i wszystko mnie bardzo cieszyło: kolory, drzewa, piwo. Teraz się oswoiłem z byciem na dole, ale nadal wszystko mnie bardzo cieszy. Będąc tam w górze nawet sobie tego nie uświadamiałem, jak wszystko jest jednobarwne, monotonne, białe.
Jakie emocje towarzyszyły ci na szczycie?
W górach nie ma czasu na rozkminianie emocji z tym związanych i tak naprawdę ta skala jeszcze do mnie nie dotarła. Dociera powoli, po reakcjach ludzi, znajomych, mediów. Chyba teraz dopiero mam czas na przeżycie tej wyprawy, poukładanie sobie w głowie tych dwóch miesięcy, bo tam po prostu nie było na to czasu. Trzeba było się skupić na zadaniu...
Ciag dalszy na:
http://www.mmwarszawa.pl/414301/2012/5/25/rozmowa-mm-jak-adam-szczyty-zdobywa?category=spozaMiasta