Minęło już kilka ładnych miesięcy, odkąd odwiedziliśmy 70, jubileuszową edycję targów ISPO w Monachium. Prawda jest taka, że jadąc tam, nie do końca wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Z jednej strony jubileusz, więc można było liczyć na jakieś fajerwerki, z drugiej – ciągle kłębiące się ciemne chmury nad globalnym rynkiem outdoorowym. Pisanie relacji z perspektywy nieco dłuższej niż dzień-dwa po powrocie, daje ogromny komfort chłodnej oceny i jednocześnie pozwala nie tylko na relacjonowanie, lecz również wyciągnięcie wniosków i prognozowanie tego, co zdarzyć się może :).
ISPO nie zawiodło – właściwie targi i cała ich otoczka są klasą samą w sobie. Fajerwerków ze strony organizatorów nie było, natomiast frekwencja, atmosfera, entuzjazm i zaangażowanie – jak najbardziej.
Na 70 edycję targów przyjechało pond 64 tys. odwiedzających ze 177 krajów. Oznacza to, że w tym trudnym dla branży momencie ISPO po raz kolejny zanotowało wzrost i to aż 7-procentowy. O międzynarodowym charakterze imprezy niech świadczy fakt, że 68 procent odwiedzających stanowili obcokrajowcy – tu także zanotowano wzrost procentowy. Najliczniej targi odwiedzają: Włosi, Szwajcarzy, Austriacy, Francuzi, Brytyjczycy, Irlandczycy, Hiszpanie, Holendrzy, mieszkańcy Korei, Czech i Szwecji.
W targach brało udział 2045 wystawców z 45 krajów, co oznacza pięcioprocentowy wzrost względem 2009 roku. W zestawieniu z poprzednią edycją targów, ilość zarezerwowanych metrów kwadratowych zwiększyła się o 2 procent i wyniosła 89 tys. m²; całość wypełniła 15 hal wystawienniczych, zajmując dość trudną do wyobrażenia i jeszcze trudniejszą do przejścia powierzchnię 175 tys. m².
Statystyki zawsze robią duże wrażenie, nie one jednak są tu najważniejsze. O tym, że ISPO jest absolutnym liderem wiedzą wszyscy, ostatnie targi pokazały natomiast coś, co w naszej ocenie jest bardzo ważne. Myślę, że po tej właśnie edycji skończą się głosy o kryzysie targów, zmianach globalnych i coraz mniejszej efektywności tego typu imprez. Pierwsze targi ISPO odbyły się w zamierzchłych dla tego rynku czasach, od tamtej pory zmieniło się praktycznie wszystko, jednak
targi się nie zestarzały. Wprost przeciwnie: w nowych realiach okazują się jeszcze bardziej kreatywne, innowacyjne i być może mocniej niż kiedykolwiek wywierają wpływ na to, co się w branży dzieje, jakie trendy okażą się wiodące i w jakim kierunku rynek będzie zmierzał.
Co to z kolei oznacza dla nas – dla małego, ale prężnie rozwijającego się rynku outdoorowego w Polsce?
Otóż przede wszystkim to, iż w sąsiednim kraju mamy imprezę o światowym znaczeniu i że obecność na niej jest wręcz niezbędna, jeśli poważnie myśli się o biznesie sportowym. Polskie marki mające ambicje międzynarodowe z pewnością nie znajdą lepszej platformy dla dotarcia każdej zimy do międzynarodowej elity biznesu sportowego. Co więcej – Niemcy bardzo ciepło patrzą na swoich wschodnich sąsiadów, co jest ogromną zasługą polskiego przedstawiciela targów, który co roku podnosi poziom obsługi i troszczy się o to, aby interesy naszego kraju były dobrze reprezentowane. Nie ulega wątpliwości, że obecność kilkunastu polskich wystawców na ISPO jest sukcesem. Gołym okiem widać również, że coraz więcej „naszych” jeździ na ISPO już nie tylko, aby zobaczyć, co w trawie piszczy, lecz po prostu do pracy – odbyć rozmowy biznesowe, kontraktacje, itp. ISPO w pewnej mierze staje się również ważną dla naszego podwórka imprezą typowo roboczą. Można też mówić o swego rodzaju „sprzężeniu zwrotnym”, gdyż przedstawiciele ISPO żywo interesują się tym, co dzieje się na naszym rynku, regularnie odwiedzając Targi Kielce i wdrażając programy mające na celu zachęcenie do przyjazdu na ISPO coraz większej rzeszy Polaków.
Spośród wielkiego bogactwa znanych już naszym czytelnikom inicjatyw warto podkreślić niezwykłe zaangażowanie i determinację, jakie ISPO wykazuje w promowaniu trendów ekologicznych oraz
nieustające zaangażowanie w promocję wszelkich innowacji.
Bardzo ważnym elementem targów są nagrody – te przyznawane na ISPO są z racji na rangę i prestiż niezwykle cenne, a dla znawców są istotną wskazówką, co będzie się działo na rynku w najbliższych sezonach.
Poniższe firmy rozpoczęły rok 2010 wielkim sukcesem, otrzymując nagrody w następujących kategoriach:
1. sprzęt – nagrodzony produkt: Lundhags EXA,
2. odzież – nagrodzony produkt: The North Face Men’s Kishtwar Jacket,
3. buty – nagrodzony produkt: Dalbello V.i.r.u.s. LITE,
4. technika/elektronika – urządzenia – nagrodzony produkt: Silva X-Trail headlamp,
5. akcesoria – nagrodzony produkt: Arc’teryx Alpha SV Glove.
ISPO to nie tylko wielki biznes i nowości sprzętowe. To także spotkanie z ludźmi, którzy zawodowo
wykorzystują sprzęt sportowy i outdoorowy, a zatem czołowymi przedstawicielami poszczególnych aktywności i dyscyplin. W kręgu naszych zainteresowań są oczywiście głównie wspinacze, narciarze ekstremalni czy slacklinerzy – krótko mówiąc gwiazdy sportów przestrzeni. I tym razem było ich mnóstwo i to z każdej dziedziny. Niewątpliwie przebojem tegorocznych targów był slackline, a to dzięki współpracy organizatorów z jednym ze światowych liderów produkujących
sprzęt dla maniaków chodzenia po taśmie – firmy GIBBON. Odwiedzający targi mogli zarówno
obejrzeć jednych z najlepszych specjalistów w tej dziedzinie wykonujących na taśmie akrobatyczne tricki, jak i uczestniczyć w kilkukrotnie organizowanych warsztatach slackline. Nie zabrakło także największych specjalistów od skialpinizmu i freeridu. Wymieńmy chociaż Davo Karnicăra czy Glenna Plake`a, których spotkaliśmy na konferencji grupy Salewa. Wreszcie –
last
but not least – wspinacze. Jak zwykle mieliśmy okazję do spotkań z kilkunastoma przedstawicielami wspinaczkowej elity, żeby wymienić tylko: Stefana Glowacza, Roberta Jaspera, Ueliego Stecka, Ines Papert, Simmona Anthmattena, Markusa Bendlera… A że GÓRY od dawna są świetnie rozpoznawalną marką na Zachodzie, spotkania te mają już nieomal „rodzinny” charakter.
Jak już na wstępie zaznaczyłem, pisanie relacji z perspektywy ponad miesiąca pozwala nam na odważne spostrzeżenia. Po pierwsze, uważamy, że na kilku imprezach targowych w roku po prostu opłaca się być, a targi ISPO są z pewnością najważniejszą z nich. Po drugie, warto podchodzić do wyjazdu do Monachium typowo roboczo – bariera odległości praktycznie zniknęła, można swobodnie lecieć i efektywnie pracować przez trzy lub cztery dni. Po trzecie, na targach są niepowtarzalne warunki do rozmów nieoficjalnych i obecnie tę wartość otwarcie promują sami organizatorzy. Warto spojrzeć na imprezy targowe właśnie pod tym kątem i jak najefektywniej z tej możliwości korzystać.
Im więcej czasu upływa od ostatniej edycji, tym bardziej ją doceniamy i chętniej planujemy kolejne
wyjazdy na targi – to się po prostu opłaca. Do zobaczenia na następnych ISPO Winter, które odbędą się 6-9 lutego 2011 roku.
Tekst: Marek Obara
GÓRY, nr 4 (191) kwiecień 2010
Zapraszamy do obejrzenia fotogalerii z targów ispo.