Ludziom żyjącym w standardowym świecie (wiecie, kogo mam na myśli – tych, których nie obchodzą patenty na ostatnio otwartym bulderze za 9A ani to, jaka magnezja będzie najlepsza dla umiarkowanie suchej skóry) często wydaje się, że wspinanie to szaleńczo niebezpieczny sport. Myśląc „wspinacz”, wyobrażają sobie ubranego wyłącznie w kuse szorty gościa, który walczy w ścianie na śmierć i życie, wisząc na opuszkach palców… Postrzegają nas oni jako żyjących na krawędzi, niedomagających psychicznie superbohaterów, których zdrowie i poczytalność wiszą na włosku.