facebook
 
nowy numer GÓR
 
 
 
 
 
szukaj
 
 
 
Nasz kanał RSS
2018-01-02
 

Góra martwych ptaków

Wstajemy, okazuje się, że do szczytu już nie tak daleko. Obok nas zaczyna się stromy, śnieżny stok, który stanowi południową ścianę Honboro. Ograniczająca go od lewej grań prowadzi na wierzchołek zachodni. Natomiast jej najeżone nawisami przedłużenie odbija w prawo, do chyba trochę wyższego, wierzchołka wschodniego. „Będzie jeszcze z 200 metrów” – mówi ze znawstwem Wojtek. Nie powiem, żeby mi się chciało tam zadawać, ale w sumie po to tu przyszliśmy. Andrzej kolejny raz zaczyna pierwszy i zaraz znika za winklem. Po szybkim starcie lina znowu staje. Cholera, co tam się dzieje?. Powtórka z rozrywki, to samo miłe, rozgrzewające, poranne słoneczko, na które tak czekaliśmy. Teraz, niczym laser stara się stopić moją głowę. Gdy wreszcie ruszam, zaraz zejście po pionowym lodziku, to ich musiało zatrzymać. Przez wyrwę w serakach koledzy wspinają się w kierunku grani. Gdy jestem w końcu na ostrzu, chłodny wietrzyk sprawia, że jest dużo przyjemniej. Często się zatrzymując, powoli pniemy się w górę. Poniżej przebyta przez nas grań lśni we wszechogarniającym słońcu. Po prawej, opadające z niej, skryte jeszcze w mroźnym cieniu zachodnie urwiska. Gdzieś już zupełnie daleko i nisko sylweta owego „szpiczastego wierzchołka” po drugiej stronie przełęczy. W dole na lodowcu Khasumik powoli zmniejsza się jego trójkątny cień. Kawałek wyżej zmiana. Chłopaki stoją przypięci do sporego, odpękniętego głazu, a ja, asekurując się ze skały, wspinam się fragmentem stromego lodu. Potem grząski śnieg, chwila strachu, żeby z tym wszystkim nie wyjechać, i tak jeszcze kilka razy, gdy mijamy uciekające w czeluść zachodniej ściany żlebki. Co kilkanaście metrów przystaje, żeby odpocząć; oj nie jestem świeży, o nie. Ale już nie daleko, za następnym garbem ukazuje się wierzchołek, jeszcze parę kroków i upragniony finisz. Ściągam Wojtka i Andrzeja. Po chwili razem stajemy na wierzchołku Honboro Peak West, chyba tworzy go serak, więc trzeba uważać. Za małą przełączką ciągnie się grań do wyraźnie wyższego wierzchołka wschodniego. To jakieś 200 metrów w poziomie i nie więcej jak 20 w pionie. Pójście tam raczej nie ma sensu, zwłaszcza że postrzępiona nawisami grań wygląda, delikatnie mówiąc, niezbyt bezpiecznie. Uznajemy, że wierzchołek zachodni, na którym stoimy jest logicznym końcem naszej drogi południowo-zachodnią granią i jako zdobywcy robimy sobie szczytowe zdjęcie z polską flagą. W międzyczasie niebo zdążyło się już poważnie zasnuć chmurami. Pogoda wyraźnie psuje się, jak najszybciej musimy się stąd ulotnić. Odpuszczamy poranny pomysł zjazdów zachodnim filarem – jest potwornie stromy i mógłby nam spłatać jakiegoś niemiłego psikusa. Patrząc w tamtą stronę, trafiam na strasznie w tej chwili odległe okolice naszego małego namiociku na lodowcu. Zakładając asekurację, schodzę tę samą drogą. Na miejscu biwaku staramy się coś ugotować. Moje 1,5 litra pluszszsza już dawno się skończyło, byłoby wskazane uzupełnić trochę płyny. Niestety, nic z tego, zrywa się silny wiatr, przez grań przetacza się wilgotna mgła, to trwałoby wieki, ruszamy dalej. Podczas pokonywania drugiej turni w powietrzu wiruje śnieg, mokre bety sztywnieją, ręce potwornie marzną. Gdy zakładamy pierwszy zjazd z kulminacji, do obwiązania pętlą sporego pakietu kruszyzny potrzebuje już światła czołówki, początek kolejnej nocki.

 

 Łapanie porannych promieni po mroźnym biwaku

Łapanie porannych promieni po mroźnym biwaku

fot. Łukasz Depta


Ostatnie 200 metrów do szczytu

fot. Łukasz Depta


 Zalana słońcem grań i skryte jeszcze  w cieniu mroźne, zachodnie urwiska

Zalana słońcem grań i skryte jeszcze  w cieniu mroźne, zachodnie urwiska

fot. Łukasz Depta

 

Zaczynamy zjazdy. Dużo zjazdów. Czasem siedząc na plecaku, łapię się na halucynacyjnych, dziwnych i niedorzecznych myślach. Czasem po prostu urywa mi się film. Wojtek też już ma dość. Widzę, że od 10 minut świeci czołówką w punkt znajdujący się 10 cm od jego głowy.
     – Lina wolna! – krzyczy z dołu, przez noc, Łukasz.
     – Jadę – mówię do Wojtka. On z dreszczem podnosi głowę.
    –Dokąd? – pyta, rozglądając się nerwowo.
    – No, w dół. Łukasz już ma stanowisko.
    – A, sorry...
   Rano zaczyna się obstrzał kamieniami i jedyne, co możemy z tym zrobić, będąc przypiętymi do stanowisk, to kulić się i koncentrować na burzy daleko za Shimshak Mountains. Kilka razy dostajemy po kaskach, Łukasz solidnie oberwałw kolano, a i tak mamy szczęście, że nie przecięło liny.

 

Zdobycie Honboro Peak West 6430 m n.p.m.

Honboro Peak West 6430 m n.p.m. zdobyty

  fot. Łukasz Depta

 

Wróciliśmy. Namiot. Coś o niego szeleści, chyba śnieg. A w środku ciepło, zupa pomidorowa w kociołku, Zetek coś chrapie, a Kozi po zrobieniu zupy słucha Marillion. Spaliśmy pół dnia; barszcz, herbata i gadanie o studiach, i noc.

 

Zasłużony odpoczynek

Zasłużony odpoczynek

fot. Łukasz Depta


Księżycowa noc.


Słucham muzyki. Jest cudownie, każdy dźwięk jest tu przewidywalny i nie wymaga wiary. Wiesz, że on tam jest i jaki jest. Ciepły śpiwór.


Post Scriptum.
Gdy zeszliśmy do wioski, okazało się, że Honbrok w języku balti nie oznacza „martwego ptaka”, lecz „górne zwierzę.”


Uczestnicy wyprawy Łukasz Depta, Andrzej Głuszek i Wojciech Kozub dziękują Polskiemu Związkowi Alpinizmu oraz Fundacji imienia Andrzeja Zawady za pełne sfinansowanie wyjazdu.


Podziękowania również dla firm które pomogły zakupić odpowiedni sprzęt: Warmpeace, Yeti, PolarSport, Pathways Outdoor i Penetron.

 

 

Tekst: Andrzej Głuszek, Łukasz Depta
Zdjęcia: Łukasz Depta


GÓRY nr 10 (161) 2007

1 | 2 | 3 | 4 | 5 |
Więcej nowości i ciekawych artykułów znajdziesz na naszym nowym serwisie: www.magazyngory.pl
 
Kinga
 
2024-04-22
Tylko w GÓRACH
 

Arktyczny freeride – Svalbard

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-22
Tylko w GÓRACH
 

Prawdziwe życie

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-08
Tylko w GÓRACH
 

Krzysztof Belczyński (1971–2024)

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-04
Tylko w GÓRACH
 

Zimowe wspinanie niejedno ma imię

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-03
Tylko w GÓRACH
 

Przygoda na Sidleyu

Komentarze
0
 
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com