facebook
 
nowy numer GÓR
 
 
 
 
 
szukaj
 
 
 
Nasz kanał RSS
 
 

Główna Grań Tatr - 70. rocznica przejścia

3 września 1955 o godzinie 10:20 opuściliśmy gościniec nieco przed Zdziarską Przełęczą i zanurzyliśmy się w las. Było jesiennie, cicho i słonecznie, brzęczały muchy, pachniało igliwiem i poziomkami. Wysoko ponad szczytami drzew, o tysiąc sto metrów nad nami bielał wysmukłą piramidą czub Hawrania…

Na Zadnim Gierlachu pierwszy raz powiedzieliśmy sobie: „Nie będziemy już mieli wyższego szczytu!”

 

Gdy w trzy godziny później stanęliśmy na jego szczycie, pierwszym szczycie Głównej Grani Tatr, otworzył się przed nami bezmierny świat. Słońce schodziło już z południa i pod jego mżącym blaskiem góry stały przymglone, błękitne, tajemnicze i bardzo dalekie. Na wprost nas leżał cały łuk Tatr Wysokich.

 

Widok był ogromny, wspaniały. Cel był odległy, ciężki, daleki, lecz piękny. Czuliśmy się mali i słabi, lecz byliśmy spokojni i zdecydowani i cieszył nas trud, który nas czekał. Początek leżał już za nami, tam, gdzie smuga gościńca wiła się wśród lasu pod Małym Wierchem, pod Białą ścianą. Końca nie było widać… (…)

 

Nie było dotychczas próby, a o ile mi wiadomo, nawet projektu przejścia w jednej wyprawie całej Grani Tatr. Jako problem stawiane było zawsze przebycie wyłącznie Grani Tatr Wysokich, ewentualnie z niewielkim odcinkiem Tatr Bielskich. Kilka prób taterników polskich w okresie przedwojennym nie doprowadziło jednak do jego rozwiązania. Problem okazywał się cięższy, niż można było przypuszczać. Najbardziej zaawansowana próba Jana Staszla i Pawła Vogla w 1934 roku, zaczynająca się od Murania, załamała się po 11 dniach, wskutek uporczywej niepogody, na Rysach po przebyciu ok. trzech czwartych trasy. Rozwiązanie przyniosła dopiero pieczołowicie przygotowana sześciodniowa wyprawa Adama Górki i Kazimierza Paszuchy w lipcu 1946 roku. Później Grań Tatr Wysokich stała się modna – doczekała się kilku przejść polskich i kilkunastu czeskich i słowackich, przejść kobiecych, przejść zimowych. (…)

 

Przejścia dokonaliśmy w pięciu: Zbigniew Hegerle, Zbigniew Krysa, Jerzy Piotrowski, Ryszard Wiktor Schramm i Jan Staszel

 

Przejścia dokonaliśmy w pięciu: Zbigniew Hegerle (Kraków), Zbigniew Krysa (Warszawa), Jerzy Piotrowski (Kraków), Ryszard Wiktor Schramm (Poznań) i Jan Staszel (Warszawa). Najmłodszy z nas miał lat 30, najstarszy – 40.

 

Rozważając projekt przejścia całej grani Tatr, postawiliśmy sobie dwa plany działania: plan maksimum przewidywał przejście całej grani ściśle poprzez wszystkie leżące w niej szczyty i przełęcze, plan minimum nie był dokładnie określony, a jego zasadniczym punktem było ukończenie przejścia niezależnie od warunków. Momentem ograniczającym był czas: ze względu na konieczność przekroczenia granicy w określonym terminie mieliśmy do dyspozycji najwyżej 12 dni. Ułożony z grubsza „rozkład jazdy”, nie przewidujący żadnych dłuższych przerw, zamykał całość grani w 11 dniach. Ramowe plany były też ustalone na poszczególne dni.

 

Zdawaliśmy sobie w pełni sprawę z wielkości czekającego nas przedsięwzięcia i połączonego z tym wszechstronnego wysiłku, to też szczególny nacisk położyliśmy z góry na równomierne jego rozłożenie oraz na wygodę biwaków, mających możliwie regenerować zużyte siły. Podstawowym założeniem, którego trzymaliśmy się w czasie całego przejścia, było biwakowanie przy wodzie, toteż z wyjątkiem pierwszego biwaku schodziliśmy zawsze na noc z grani na górne piętra dolin. Powrót na grań z miejsca biwaku zajmował od 15 do 45 minut, uważaliśmy jednak, że ta strata czasu i wzniesienia sowicie się nam opłaca.

 

„Omiatani wichrem schodziliśmy fantastycznym, zapuszczonym, starym szlakiem”

 

Pogoda przez cały czas dopisywała niemal idealnie. Mieliśmy dwie przelotne burze: pod wieczór drugiego dnia i po południu czwartego (grad), oraz niewielki opad wieczorem dziewiątego dnia. Całkowite zepsucie się pogody nastąpiło od rana ostatniego dnia: bardzo silny wiatr i mgła, po południu deszcz; jednak nie mogło to już przeszkodzić ukończeniu wyprawy. Na ogół po pogodnych rankach następowało dość duże zachmurzenie. Godzin bezchmurnych i silnej operacji słonecznej mieliśmy na szczęście niewiele. Temperatura w ciągu nocy opadała stale poniżej zera.

 

Tekst i archiwum zdjęć / RYSZARD WIKTOR SCHRAMM


* * *

 

Tekst w całości przeczytasz w 299 (2/2025) numerze Magazynu GÓRY.


GÓRY w formacie pdf można też kupić w naszej księgarni Książki Gór > link

 


 

Więcej nowości i ciekawych artykułów znajdziesz na naszym nowym serwisie: www.magazyngory.pl
Kinga
 
2025-07-16
WSPINACZKA SPORTOWA
 

Żulerka nad Wełtawą

Komentuj 0
Kinga
 
2025-06-24
GÓRY
 

Zimowa historia na Kazalnicy

Komentuj 0
Kinga
 
2025-04-30
WSPINACZKA SPORTOWA
 

A co? Apulia

Komentuj 0
 
 
 
Copyright 2004 - 2025 Goryonline.com