Zebrane w tym tomie gawędy Konstantego Steckiego prezentują barwne dzieje przewodnictwa tatrzańskiego.
Zebrane w tym tomie gawędy prezentują barwne dzieje przewodnictwa tatrzańskiego, od czasów jego skromnych początków na długo przed założeniem Towarzystwa Tatrzańskiego, po dzień dzisiejszy... W książce autorstwa Konstantego Steckiego znajdziemy 11 barwnych opowiadań okraszonych rysunkami wykonanymi według archiwalnych fotografii autorstwa Mariusza Szelerewicza.
Stecki urodził się 17 października 1917 w Zakopanem. Polski prozaik, autor utworów dla młodzieży, popularyzator problematyki tatrzańskiej. Studiował medycynę na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Debiutował jako pisarz w 1936 na łamach Polskiego Radia. W latach 1939-1946 służył w Marynarce Wojennej na Zachodzie. Od 1947 roku mieszkał w Zakopanem. Zmarł w 1996 roku. Znanych jest kilkanaście pozycji piśmienniczych tego autora m.in.: Za Kopanem, Dzieci klęski, Tatry na co dzień, Śladami poszukiwaczy skarbów, Zbójeckie dukaty, Ludzie spod niebieskiego znaku, Zbójnicki los, Sześć błysków na minutę, Kupiecki spadek, Spod znaku żółwia, Przewodnik literacki po Zakopanem oraz Gawędy o przewodnikach tatrzańskich.
Gawędy… czyta się bardzo szybko z zapartym tchem. Barwny język i lekkość pióra Steckiego sprawiają, że czytelnik bierze udział w opisywanej akcji, a co więcej jest jednym z bohaterów opowiadania. Znakomita lektura dla miłośników gór, bowiem autor przenosi nas w przełom wieku XVII i XIX, ukazując jak to „drzewiej” w górach bywało. Opowiadania niosą ze sobą także element historyczny, bo oto autor wymienia czołowe postaci, które zapisały się na kartach tatrzańskiej historii. Poznajemy tutaj postaci Tytusa Chałubińskiego, Wincentego Pola, założyciela pisma „Wierchy” – Jana Gwalberta Pawlikowskiego, Franciszka Nowickiego – pomysłodawcę Orlej Perci. Nie zabrakło także słowa o Stanisławie oraz Ignacym Witkiewiczu. Poznajemy topografię i przyrodę Tatr. Zachęcam do sięgnięcia po tę lekturę bo naprawdę warto.
Jak Jędrzej Para Jakuba Krauthofera do Pięciu Stawów prowadził...
Po drodze na Halę Gąsienicową Jakub Krauthofer i przewodnik Jędrzej Para odpoczywali w szałasie i pytali o drogę do Pięciu Stawów. Baca odpowiedział im tak:
- Dyć to nie prec. Na odwiecerz dońdziecie do sałasa. Bier sie chłopce prosto perciom ku Cornemu Stawu. Obeńdzies go od lewej strony. Hań jest chodnicek. Wywiedzie cie w turnie ku takiemu malućkiemu plosu. Od tego plosa nie bier sie na lewo, ba prosto źlebem ku górze. Widzi sie styrbno, ale przeńdziecie. Ino pod samym wierchem jest je skałka, to jom przeńdzies lewom stronom. Ze siodła dołu przestrono upłazem, a pote za owcymi perciami nad Wielgi Staw. Przy kolebie bedziecie we trzy kwatery.
Zgodnie ze wskazówkami bacy dotarli aż do Zmarzłego Stawu, a tam droga na wprost do Zawratowego Żlebu nie spodobała się Krauthoferowi, który namówił Parę do pójścia w lewo i wejścia na łatwo dostępną Zmarzłą Przełęcz. Tak też zrobili. W pobliże skalnego chłopka dotarli bez problemów, ale droga w dół nie przedstawiała się łatwo.
- Cosi tu nie fajnie - odezwał się Para.
- Spróbujmy tutaj - zaproponował Krauthofer, wskazując na skąpe skalne stopnie.
Pokonali parę metrów stromizny i doszli do trawiastej depresji. Para próbował dalej. Nagle spod nogi usunęła mu się kępka trawy i przewodnik zawisł na rękach. Pobladły, z trudem wydostał się na górę.
- Panie! Dalej nie puści!
- Co znaczy nie puści? Zrzućcie z pleców ten tobołek i jeszcze raz popróbujcie.
- Kiej go zdejmiem to jakoz go przytrzymiem? Omsknie sie dołu.
- Wiecie co, zrzućcie, to go po zejściu znajdziemy.
- Jako se fcecie, panie - powiedział Para. Bagaż zniknął z ich oczu, a wnet pokazał się ponownie lecz tym razem rozłożony na czynniki pierwsze.
Mimo to Krauthofer upierał się, że można tam zejść i chciał spróbować. Nie pozwolił na to Para mówiąc:
- Pockajcie, zezujem kierpce i jo pudem. Od tegom przewodnik.
I ta próba się nie udała. Próbował jeszcze Krauthofer i spadłby, gdyby Para w porę go nie złapał:
- Wdziewajcie panie buty i biercie sie hore - rozkazał
- A bagaż?
- Ani słowa! Niek go ślak trefi! Choćbyście mi drugie telo dopłacili nie rusem sie dołu i wom nie zezwolem.
Wrócili na grań i tam dopiero Krauthofer poczuł jak drżą mu nogi.
- No, kwałaz Panu Jezusowi - powiedział z ulgą Para.
Najciekawsze jest jak tę przygodę opisał później Krauthofer:
„Poszedłem przez Magurę do Gąsienickich Stawów. Nieznający tę holę przewodnik Jan Para chciał mnie przeprowadzić do Pięciu Stawów przez Wirch, za którym kamienny chłop stoi (...) lecz tam o mało obydwaj życia nie straciliśmy.”
Konstanty Stecki "Gawędy o przewodnikach tatrzańskich", Wyd. PTTK „KRAJ”, Warszawa – Kraków 1985 - fragmenty.