Cztery w okolicach Madrytu, pięć w szeroko rozumianych okolicach Barcelony, no i przede wszystkim najbardziej popularny Albarracin leżący w pobliżu miejscowości Teruel. Autorzy podają, co prawda, że opisali 12 rejonów, ale Targasonne i La Pedriza doczekały się zaledwie małej wzmianki niezasługującej na miano skałoplanu.
Najpierw plusy: przewodnik jest elegancko wydany na kredowym papierze, bulderki w większości opisane są na dobrej jakości zdjęciach, mapki dojazdowe spokojnie pozwalają dotrzeć pod każdy sektor nawet komuś, kto przysypiał na lekcjach geografii. Widać, że autorzy włożyli w wydawnictwo sporo pracy.
No i mniej przyjemna część, czyli minusy. W praktyce testowaliśmy przewodnik w Savassonie i Sant Joan, i po zaledwie kilku dniach bulderowania wyszło na jaw sporo błędów – głównie przy opisywaniu przebiegu przystawek. Wyceny niektórych bulderów również sprawiają wrażenie jakby dobierane były losowo i sporo odbiegają od rzeczywistości. No cóż, tak to jest, gdy lokalsom nie chce się wydać porządnego topo i wszystkim muszą zajmować się chłopaki z Niemiec.
Przewodnik, mimo sporych błędów, wart jest zakupu, gdyż połapanie się w hiszpańskich rejonach bulderowych jedynie na podstawie internetowych informacji nie jest łatwe, a na rynku wydawniczym EBloc na razie nie ma konkurencji. Zatem każdy, kto poważnie myśli o bulderowej wyprawie do Hiszpanii, musi wysupłać niemałą kwotę 34 euro.
Maciek Szopa