Stało się! Jest przełom! Wreszcie pojawiło się coś nowego w skostniałych strukturach wspinania. Narodził się nam holdering.
Co jest istotą tej dyscypliny? Holderind polega na odpowiednio długim, choć jeszcze nie wiadomo jak bardzo, przytrzymaniu niezbyt wielkiego chwytu. W odróżnieniu od pozostałych dziedzin wspinania jest to sport całkowicie statyczny. Co ważne do jego uprawiania nie potrzeba aż całej skałki, wystarcza pojedynczy chwyt, który z łatwością można zaobserwować, a następnie wyizolować.
Teoretycy wspinania jeszcze w zeszłym tysiącleciu przewidywali powstanie tej dyscypliny. Jak piszą w swych nasyconych wzorami rozprawach, jest on rozwinięciem naturalnego redukcyjnego ciągu prowadzącego z wielkich ścian Alp przez kilkudziesięciometrowe skałki i kilkumetrowe głazy po milimetrowe chwyty. Tu akurat proponuję im uwierzyć, bo w końcu są naukowcami.
Ponoć holdering miał szansę wyjść z podziemia już wiele lat temu, ale jego rozwój zahamowały wspólnie wielkie koncerny produkujące buty wspinaczkowe. Rzecznicy tychże potentatów oczywiście wypierają się wszystkiego i zacierają ślady, zmyślnie używając do tego obuwia własnej produkcji. Do uprawiania tej nowej dyscypliny buty nie są konieczne, a w wykonaniu najtrudniejszych holderów wręcz przeszkadzają.
Nie do końca ustalone są reguły, ale przyjęło się, że do holderów nóg raczej się nie używa.
Wyróżniono holdery jedno- albo dwurękie oraz te wykonywane na prostej lub zgiętej ręce, choć podział ten zdaje się nieco sztuczny i raczej upadnie. Jedno jest już pewne na 100% – holder, z którego można wykonać ruch w kierunku następnego chwytu, przestaje być holderem i zostaje zdegradowany do bulderu.
Holderowcy zaś za bulderowcami wyjątkowo nie przepadają i manifestują to strojem i fryzurą, będącymi negatywem tego, jak nosi się bulderowiec. Krótkie włosy, obcisłe, zredukowane do minimum (waga!) stroje, kapelusiki zamiast czapeczek to elementy stroju rasowego holderowca. Słuchają muzyki poważnej i stronią od wszelkich używek.
W tym kontekście nie należy wierzyć plotkom rozpowszechnianym przez bulderowców, jakoby holdering wynalazł wspinacz, który nie miał pieniędzy na następną parę butów, bo skądinąd wiadomo, że akurat miał i to na niejedną.
Holdering zimowy zapewne stanie się polską specjalnością, westmeni jeszcze nie przeczuwają, że coś takiego jest możliwe. Zachowajmy więc patriotyczną dyskrecję, przynajmniej do kalendarzowej zimy.
Wykaz najlepszych holderowni w Polsce i na świecie znajdziecie na stronie www.holdering.com.
Ogólnoludzkie pozdrowienie „trzymaj się” nabrało w tym kontekście zupełnie nowego, holderowego znaczenia, więc trzymajcie się mocno!
Andrzej Mirek
* Od angielskiego "hold" (pol. chwyt). Podobnie jak "bouldering" od "boulder" (pol. głaz, kamień)
"Góry", nr 1-2 (128-129), styczeń-luty 2005
(kg)