Gdy na wieść o nadchodzącej dobrej prognozie zaczęliśmy skręcać z bratem czekany podszedł do nas sąsiad z Kampingu mieszkający kilka namiotów dalej – „Cześć jestem Colin . Na co się wybieracie?” Gdy po dłuższej rozmowie wyszło na jaw, że nasz nowy znajomy był już na Fitz Royu, na Cerro Torre i jeszcze w paru innych miejscach coś nam zaczęło się kojarzyć. Gdy dodał, że w grudniu nie było dobrej pogody, ale dawało się wyskoczyć na szybkie kilkunastogodzinne akcje – coś nam się zaczęło bardzo kojarzyć, a gdy wyskoczyliśmy na neta i na pewnym dobrze znanym portalu sprawdziliśmy artykuł o wyczynach w Patagonii, którego głównym bohaterem był niejaki Colin H. byliśmy już pewni – nasz nowy kumpel gra w pierwszej lidze. Lejdis and dżentelmen – prawie live z El Chalten – jeden z bohaterów ostatniego patagońskiego sezonu – Colin Haley (jak ten od komety).

Colin Haley z autorką wywiadu. Fot. Wojciech Grzesiok
Rozmawiała w Restauracji Zafarrancho w El Chalten – oraz akutalizowała via Internet Marta „Kakuś” Grzesiok
Colin, zacznę od gratulacji za zrobienie Trawersu Torre ;) Byliście pierwsi, a całe El Chalten żyło przez kilka dni w napięciu komu się uda – wam czy braciom H.
Dzięki – to była fantastyczna wspinaczka, a to, że zrobiliśmy to jako pierwsi jest fajnym uczuciem.
Rozpocznijmy ten wywiad od narzucającego się pytania: kiedy zacząłeś się wspinać i jak to się stało?
Wszystko to dzięki mojemu ojcu, zabierał nas w góry od czasu, gdy skończyłem mniej więcej 10 lat. Całe moje wczesne wspinanie to były turystyczne drogi w górach, podczas których byłem asekurowany tylko taśmą w pasie, nie miałem wtedy uprzęży czy butów do wspinania – tak naprawdę wspinam się od kilku lat.
Jaka była twoja pierwsza wielka droga i kto był twoim pierwszym partnerem?
Hmm, trudno określić co to znaczy wielka droga – bo różni ludzie, różnie to interpretują. Wszystkie moje wczesne drogi zrobiłem w Cascade Mountains, niedaleko Seattle, gdzie mieszkam. Wydaje mi się, że drogi, które naprawdę mnie rozwinęły i nauczyły wielu ważnych rzeczy, które potem pozwoliły mi „pójść dalej”, to wspólne zimowe działania z moim przyjacielem Markiem Bunkerem.
Słyszeliśmy jakieś legendy o długotrwałym waletowaniu po akademikach – możesz nam wyjaśnić, o co chodziło?
Staram się nie wydawać pieniędzy, gdy jestem w domu, żeby zaoszczędzić na wyjazdy. Przez rok spałem u kumpla na karimacie – dzięki temu odpadły mi wydatki na czynsz.
Gdzie znajdujesz inspiracje do wspinania. Masz może jakąś ulubioną książkę?
Inspiracje czerpię z informacji o tym, jakie zadziwiające rzeczy robią wielcy wspinacze z całego świata. Książką, która inspiruje mnie najbardziej jest „Mój pionowy świat” Jurka Kukuczki. Dla mnie śmieszne jest to, że Messner stał się dużo bardziej znany tylko dlatego że był pierwszy, osiągnięcia Jurka to inny poziom.
Dużo czasu spędzasz na wyjazdach, które siłą rzeczy kosztują. Jak znajdujesz na to pieniądze? Masz sponsorów?
Tak, jestem sponsorowany przez Patagonię, Black Diamonda, La Sportivę i Feathered Friends. Trochę zarabiam, ale i tak wszystko wydaje potem na wspin:) Teraz w ramach oszczędności mieszkam w domku w ogrodzie na tyłach domu moich rodziców.
Wspinałeś się z wieloma znanymi wspinaczami – np. Stevem Housem czy Rolo Garibottim. Jak możesz ich opisać z punktu widzenia partnera?
Steve i Roloto dwaj najbardziej utalentowani ludzie, z którymi miałem przyjemność się wspinać i to naprawdę duża przyjemność działać z nimi w górach. Tak jak ja przywiązują dużą wagę do szczegółów i wiele myślą o wszystkich aspektach alpinizmu. Zawsze cieszę się na wspólne wspinaczki z nimi, bo naprawdę wiele mnie uczą.
Masz jakichś wspinaczkowych Idoli?
Jest naprawdę wielu, wielu wspinaczy, którzy są dla mnie wielcy – zbyt wielu by ich wszystkich wymienić. Osobą, która fascynuje i inspiruje mnie najbardziej jest słoweński alpinista Janez Jeglič. W Ameryce Północnej nie napisano o nim zbyt wiele, ale wszystko, co udało mi się przeczytać wskazuje na to, że to jeden z najbardziej utalentowanych alpinistów wszechczasów.
To był twój kolejny sezon w Patagonii. Powiedz, kiedy się tu pojawiłeś pierwszy raz i jakie drogi wtedy zrobiłeś?
Faktycznie – to jest mój czwarty sezon w Patagonii. Po raz pierwszy przyjechałem tu podczas świątecznych ferii, gdy miałem 19 lat. Wtedy wspiąłem się na Poincenota, Guillameta i Aguja de la S.
A teraz kilka słów o ostatnim sukcesie – TRAWERS.
Trawers Torre to było naprawdę niesamowite doświadczenie – cztery dni spędzone na krawędzi jednej najpiękniejszych iglic świata...
Dokończenie wywiadu do przeczytania w Górach 5 (168) maj 2008
(kg)