Austriak zebrał również solidny wykaz powtórzeń, za to większość z honornych bulderów jego autorstwa wciąż czeka na powtórzenie...
Berni podczas zabawy na Majorce
Rozmawiał: Tomasz Mazur
Na początek chciałbym zapytać cię o twoje początki. Zacząłeś się wspinać jako nastolatek wraz z ojcem i bratem... W tamtym czasie próbowałeś prawie każdego rodzaju wspinania. Jak to się stało, że skoncentrowałeś się tylko na bulderingu?
Dla nas zawsze najważniejsza była dobra zabawa – bez względu na to, jaki rodzaj sportu uprawialiśmy. Nawet teraz jest ona najważniejszą rzeczą we wszelkich sportach, które uprawiam. Najbardziej cieszy mnie praca nad trudnymi problemami. Czerpię radość z robienia trudnych ruchów lub czynienia wyglądających na niemożliwe przechwytów – możliwymi.
Czym dla ciebie jest buldering?
Dla mnie jest on najczystszą formą wspinania. Jest to tylko bitwa pomiędzy skałą i tobą – najbardziej głęboki, intensywny sposób na uporanie się z wyzwaniem danym mi przez naturę, szczególnie kiedy pracuję nad futurystycznymi projektami. Buldering nie jest moją profesją, jest bardzo ważną rzeczą dla mnie – nawet jeśli zabrzmi to dziwnie – dającą mi chwilę wytchnienia. Kiedy pracuję nad trudnymi projektami, koncentruję się w pełni nad ruchami, wtedy nie ma miejsca na inne myśli – bardzo dobry sposób na uwolnienie się od rozmyślań i problemów związanych z „normalnym życiem”, w wyniku czego odzyskuję psychiczną równowagę. W bulderingu wciąż się rozwijam – nawet jeśli postępy są coraz mniejsze. I to właśnie fascynuje mnie najbardziej: parcie wciąż dalej i dalej, nie wiedząc, gdzie jest koniec – prócz tego, że gdzieś ten koniec musi być. Tak długo jak mogę się rozwijać – na przykład rozwiązując problemy, które odkryłem lata temu i wydawały mi się wtedy niemożliwe do przejścia – będę uzależniony od bulderingu!
Następnym (odległym i logicznym) celem po osiągnięciu moich naturalnych, biologicznych i genetycznych granic możliwości w bulderingu, będzie znalezienie dróg skałkowych zawierających jakieś naprawdę trudne przechwyty. Będę próbował połączyć bulderowe ruchy w dłuższe sekwencje. Najtrudnniejszą rzeczą będzie znalezienie tak długich, naturalnych linii – ale zobaczymy... Na razie wciąż mam jakieś bulderowe projekty, które wymagają ode mnie rozwoju :)...
Nie bierzesz udziału w międzynarodowych zawodach. Jaki jest powód?
Braliśmy udział w Mistrzostwach Austrii bardzo dawno temu. Pomimo że nasze wyniki nie były złe, to odczuwaliśmy współzawodnictwo w tych zawodach za bardzo na serio, było to dziwne. Zawsze chciałem wspinać się na naturalnej skale – natura jest dla mnie bardzo ważną częścią wspinania. Wspinanie na czymś stworzonym przez naturę jest dużo bardziej fascynujące, niż wspinanie się po sztucznych chwytach na drogach i bulderach stworzonych przez ludzi! Myślę, a raczej mam nadzieję, że atmosfera na zawodach obecnie jest trochę bardziej wyluzowana! Oprócz tego nie miałbym czasu na branie udziału w zawodach na świecie z powodu wykonywanego zawodu nauczyciela w szkole zawodowej, gdzie przyuczam uczniów do nowych umiejętności. Kocham moją pracę, a daje mi ona także jakiś rodzaj bezpieczeństwa finansowego – również przyszłość – nie jestem dzięki temu uzależniony od dobrego wyniku we wspinaniu. Dla mnie wspinanie musi być rozrywką bez poczucia jakiejkolwiek presji.
Nie masz motywacji do sprawdzenia siebie z innymi mocnymi wspinaczami?
Możliwe jest porównanie swoich możliwości z osiągnięciami innych wspinaczy poprzez powtarzanie ich sztandarowych rozwiązań na skale, co jest również interesujące z takiego powodu, że „warunki wstępne” pomiędzy mną i profesjonalistami są bardzo odmienne...
Dokonałeś drugiego przejścia problemów takich jak Memento, Anam Cara, a do tego zrobiłeś mnóstwo trudnych pierwszych przejść (włączając w to cztery problemy oscylujące w okolicach 8C). Z drugiej strony twoje buldery nie mają wielu, a często żadnych powtórzeń. Czy masz jakiś pomysł, dlaczego tak jest?
Moje powtórzenia, czego przykładem jest
Memento lub
Anam Cara, pokazują, że mogę także zrobić problemy innych wspinaczy i to „dość szybko”, jeśli porównam to z wysiłkiem włożonym w niektóre z moich pierwszych przejść. Nawet jeśli zabrzmi to arogancko, wygląda na to, że niektóre z moich (naszych) problemów „nie są takie łatwe”. Pewni mocni wspinacze (również z innych krajów) próbowali
Zunami i
Flying Circus jakieś kilka lat temu, ale stosunkowo szybko dali sobie, z jakiegoś powodu, spokój – mam jednak nadzieję, że ktoś w przyszłości ośmieli się jeszcze spróbować :)...
Są one zbyt trudne dla innych?
Nie wiem dokładnie, w czym tkwi problem, bo na pewno nie jest nim dostęp! Wielu ludzi wie, gdzie znajdują się problemy takie, jak wspomniane
Zunami czy
Flying Circus. Ci zaś, którzy nie wiedzą, mogą odwiedzić naszą stronę: www.schwaigerbrothers.com lub skontaktować się ze mną – dotychczas odpowiedziałem na wiele e-mailów, opisując lokalizację i problemy. Również wielu topowych wspinaczy wie, gdzie są moje problemy, i często rozmawialiśmy o odwiedzeniu ich! Naprawdę chciałbym zobaczyć powtórzenie choć jednego z naszych najhorniejszych baldów – potwierdzające lub korygujące (w górę lub dół) wycenę!!! Jedynym powodem, dla którego „nie odwiedza się” Saalachtal może być brak naprawdę dużej liczby głazów. Zdecydowanie nie możemy się porównywać do Tessin lub czegoś podobnego. Nie mamy olbrzymiej ilości problemów, pomimo że jest ich coraz więcej i więcej, a niektóre z nich są naprawdę niezłe...
Jeśli popatrzysz na listę twoich topowych przejść, czy możesz powiedzieć, które z nich były bardziej lub mniej trudne dla ciebie? Jak byś je wycenił z obecnej perspektywy?
Nie jest to łatwe pytanie! Biorąc pod uwagę cały proces pracy nad problemami (włączając w to moje własne), powiedziałbym, że
Dust Devil,
Hurricane i
Zunami mogą być obecnie najtrudniejsze wśród tego, co pokonałem. Jest to jednak moja subiektywna opinia – definitywnie plasują się gdzieś w okolicach 8C, jeśli porównam je z innymi problemami, które zrobiłem. Również
Flying Circus wygląda naprawdę trudno. Po pierwszym przejściu w 2001 roku zasugerowaliśmy 8B+, rozważając różne opinie (również od innych bulderowców). Może to jednak być 8C (pierwsze na świecie?) – ale poczekajmy na powtórzenie i zobaczymy, co się wtedy stanie! Wycenianie jest bardzo subiektywne – czas pokaże! Cyfra nie jest dla mnie ważna – wszystko jest osobistym wyzwaniem i procesem z tym związanym!
Z każdym rokiem wspinacze są mocniejsi, ale mimo tego nie widzimy nowej cyfry w bulderingu. Czy jest to inflacja?
Myślę, że „inflacja trudności” była większa kilka lat temu. To prawda, że obecnie wspinacze są mocniejsi. Dużo więcej ludzi wspina się teraz, niż lata temu – konsekwencją tego musi być
również podniesienie poziomu. Wycenianie zawsze było i będzie subiektywne, zależy od osobistych predyspozycji. Na przykład wspinacz (który otworzył projekt) o wzroście 170 cm nie może wiedzieć, jak jego trudności odczuwa osoba o wzroście 190 cm – może jedynie przypuszczać. Zawsze będą jakieś różnice w wycenach, co jest częścią tego biznesu i również ma istotne znaczenie dla rozwoju. W przyszłości „uśredniona” wycena powtarzających pokaże, jak ostatecznie trudny jest bulder lub droga...
Dokończenie wywiadu w:
GÓRY, nr 12 (187) grudzień 2009.