Uniemożliwia to dalszą pracę nad postawieniem obozu III.
Podczas ostatniego 4-dniowego wyjścia postawiliśmy w obozie I dodatkowy namiot i założyliśmy obóz II. Wszystkie obozy są bardzo malownicze, dosłownie wiszą nad przepaścią. Niestety w związku z tym też nie bardzo komfortowe. Część podłogi namiotów zawsze zwisa w przepaść lub stoi bezpośrednio obok śnieżnych nawisów. Mamy wrażenie, że gdyby nogi zrobiły dziurę w powłoce namiotu, to chwilę później znajdziemy się kilometr niżej u podstawy ściany. Po wyjściu z namiotów często wpinamy się w liny poręczowe, a w I spaliśmy z Tamarą w uprzężach wpięci w doprowadzoną do namiotu poręczówkę.
Grań przed obozem I. W tle Broad Peak
W czasie kiedy 2 noce spaliśmy w dwójce (8-10 lipca) nie próżnowaliśmy. Z Jurą, Darkiem i Tamarą założyliśmy liny poręczowe do wysokości 6600 m n.p.m., połowa drogi do trójki zatem jest już ubezpieczona. U góry wieją już silne wiatry i jest zimno. Mamy nadzieję, że następne wyjście to już spanie w obozie III na ok 7050 m n.p.m. oraz rekonesans w stronę ramienia na 7800 m n.p.m. Wszystko zależy od pogody. Wg prognozy wiatry mają ucichnąć 17 lipca, wtedy też wybieramy się do góry, ale czy prognoza się potwierdzi?
Każdego dnia mamy tu niespodzianki, ale najważniejsze, że dopisują humory. Wg planów mamy jeszcze sporo czasu na akcję, a w zespole ciągle panuje niezmiennie duch walki.
Pozdrawiam
Tomek Kobielski