Austriacy przybyli samolotem 19 maja w rejon Ruth Gorge. Trafili na piękną pogodę, można powiedzieć, że nawet zbyt piękną, ponieważ wysokie temperatury w połączeniu z dużą ilością śniegu w ścianach, sprawiły, że mokra skała uniemożliwiła wspinanie. O nastrojach w obozie najlepiej świadczy poniższa wypowiedź: „Jesteśmy w alpejskim raju, pogoda jest doskonała, długie dni, ale słabe, lub niebezpieczne warunki w ścianach, sprawiają, że jest to dla nas trudny czas”.
Dolna część drogi. Fot. arch. Bluemel/Fiegl
W końcu jednak ściany wysychają i wspinacze 28 maja atakują – prawdopodobnie – dziewiczy ciąg rys, zacięć na ścianie Gargoyle. Drogę pokonują z dwoma biwakami – jednym w połowie ściany, a drugim na szczycie.
Dwa dni później wracają na
Beauty and the Beast (bo tak nazwali drogę), by uklasycznić trzy hakowe wyciągi. Finalnie pozostaje jeden wyciąg wyceniony na A3, charakteryzujący się kruszyzną i wilgocią. Stąd człon nazwy „The Beast”. Dolna część drogi, adekwatna dla „the Beauty” - charakteryzuje się jednak pięknym wspinaniem w solidnej skale z rysami na palce, okapami, płetwami skalnymi. Na drodze został jeden spit (kluczowy wyciąg) oraz kilka haków.
Linia drogi Beauty an the Beast. Fot. arch. Bluemel/Fiegl
Po dwóch tygodniach dobrej pogody następuje załamanie pogody, które Austriacy wykorzystują na integrację z amerykańskim zespołem (Freddie Wilkinson, Renan Ozturk, Alex Honnold). Za namowami Wilkinsona i Ozturka, postanawiają spróbować słynnego, wieloletniego problemu Alaski, jakim był
Tooth Traverse. Ten trawers to pięć mil powietrznej grani biegnącej masywem Mooses Tooth (3204 m n.p.m.) z Espresso Gap do Ruth Gap.
Na jednym z technicznych wyciągów Espresso Gap na Sugar Tooth. Fot. arch. Bluemel/Fiegl
Startują 6 czerwca, by po 4 dniach być z powrotem w obozie. Było to dopiero drugie przejście tego trawersu. Pierwsze miało miejsce rok temu, za sprawą Freddie Wilkinsowa i Renana Ozturka.