Pisałam już o tym, że model Aku Rock Lite testowałam podczas krótkiego tatrzańskiego trekkingu. Od tamtego czasu minęło kilka miesięcy, podczas których buty te musiały zdać parę niełatwych egzaminów.
Dwukrotnie były na wyjazdach w Gruzji, na Kazbeku. Za wyjątkiem terenu lodowcowego w wyższych partiach szczytu używałam ich cały czas. Trzeba przyznać, że próbę przetrwały. Przede wszystkim wykazywały się dobrą przyczepnością. Było to ważne podczas podchodzenia, a jeszcze bardziej podczas schodzenia z ciężkim plecakiem. Nawet na odcinku nie wymagającego asekuracji, lecz wciąż śliskiego starego lodowca poniżej Meteostancji, mogłam chodzić w nich swobodnie bez raków.
Zarówno podczas wspomnianych wyjazdów, jak i po nich, w okresie jesiennym, buty zachowały walor nieprzemakalności, mimo iż przez cały czas używałam ich intensywnie i nie impregnowałam, a jedynymi zabiegami pielęgnacyjnymi było ewentualne opłukanie ich z błota. Nie zdeformowały się, żaden element nie uległ przetarciu. Wizualnie, poza nieznacznymi przybrudzeniami, które gdyby nie fakt, iż niezbyt przywiązuję do takich szczegółów uwagę, mogłabym zapewne dokładnie wyczyścić, buty wyglądają mniej więcej tak samo jak na początku.
Przebyty trudny sezon nie dyskwalifikuje ich, pod względem technicznym jak i estetycznym, jako butów miejskich. Myślę, że nie powinna zniszczyć ich zbyt szybko nawet sól drogowa i kałuże podczas chodzenia i jazdy po mieście rowerem w zimie. Póki co podczas jesieni czeka je intensywne użytkowanie zarówno w mieście, jak i w górach.
Są takie buty, których w ciągu całego roku nigdy nie chowa się do szafy. Przynajmniej ja zawsze takie mam. Buty, których w sezonie letnim używam jako trekkingowych czy podejściowych, zarówno w naszych rodzimych górach, jak i tych odleglejszych i wyższych, w pracy przewodnickiej oraz na własnych wyprawach. Jesienią, wiosną i w cieplejszych okresach zimy tych samych butów używam jako miejskich. Takie są Aku Rock Lite.
Tekst: Aleksandra Dzik
BluEmu Team