facebook
 
nowy numer GÓR
 
 
 
 
 
szukaj
 
 
 
Nasz kanał RSS
2009-10-19
 

Adam Pustelnik o przejściu Silbergeiera i sezonie 2009

W lipcu Adam Pustelnik pokonał znajdującą się w Rätikonie sześciowyciągową drogę Silbergeier 8b+, wytyczoną w 1994 roku przez Beata Kammerlandera...
Tym samym Adaś zdobył pierwszy z trzech klejnotów słynnej Alpejskiej Korony. Pozostałe dwa to: dziewięciowyciągowa Des Keisers neue Kleider w Wilder Kaiser i jedenastowyciągowa The End of Silence 8b+ w Alpach Berchtesgadeńskich (w tym roku Czech Ondra Beneš stał się trzecim wspinaczem – po Stefanie Glowaczu i Haraldzie Bergerze – który przeszedł wszystkie trzy drogi).

Adam pierwszy raz zmierzył się z tą drogą w czerwcu w towarzystwie Belga Nico Favresse. Wtedy jednak przeszkodą nie do pokonania okazała się bardzo zła (deszczowa) pogoda. Lipcowy wyjazd zaowocował już prowadzeniem drogi. Przejście Silbergeiera jest jedną z trzech założonych wspinaczek, które Adam ma zamiar pokonać w ramach ogłoszonego w maju swojego projektu
„300 procent normy”. Przedsięwzięcie to obejmuje jeszcze znajdującą się na Frankenjurze pierwszą potwierdzoną 9a na świecie, czyli Action Directe, oraz pierwsze klasyczne przejście znajdującej się na północnej ścianie Fitz Roya w Patagonii drogi Royal Flush (VI 5.12c, A2, 1350 m).

Adama w realizacji projektu wspierają: PZA, Atest, Akademicki Klub Górski, Kanfor.pl, Firma AMC (Beal), Firma Summit (La Sportiva) i Black Diamond.


Fot. Tony Cappucino

Więcej informacji o przejściu Silbergeiera znajdziecie w rozmowie z Adamem. Pyta: Maciek Ciesielski.

Sam nie wiem, czego ci bardziej gratulować. Wspinasz się w tym roku naprawę bardzo dużo i odważę się stwierdzić, iż chyba, jeśli chodzi o skały, masz swoją życiową formę. Na efekty nie trzeba było długo czekać, w naszych skałach poprowadziłeś w stylu onsight Nabrzmiałe gruczoły Rätikon, gdzie przeszedłeś Silbergeiera 8b+, 200 m. Jest to jedna z najtrudniejszych i najsłynniejszych wielowyciągowych dróg świata. Mimo kilku dotychczasowych prób mocnych polskich zespołów nikomu z Polaków ta sztuka jak dotąd się nie udała. Mógłbyś w paru słowach przybliżyć nam swoje zmagania z tą linią, a także opisać charakter wspinania, jaki na niej występuje? Czy trenowałeś w jakiś specyficzny sposób pod to przejście? VI.5, a w lipcu odwiedziłeś

Dzięki, choć nie przesadzałbym z tą formą. Czasu na wspinanie też kiedyś było więcej, ale na pewno nie mam powodu narzekać. Sezon jest dość intensywny i cieszę się z tego. Starałem się do niego przygotować i wydaje mi się, że po trosze się udało. Większą część wspinania w Polsce traktowałem właśnie jako trening pod Silbergeiera. Zresztą wspomniane przez ciebie przejście nie przyszło łatwo. Z drogą rozprawiałem się na raty. Najpierw w pierwszej połowie czerwca próbowałem ją razem z Nico. Wtedy to jemu udało się ją przejść. Następnie, niecały miesiąc później wróciłem do Rätikonu z ekipą z Łodzi i tym razem dopisało mi szczęście.
Jak dla mnie była to bardzo trudna droga i ogromnie się cieszę, że ją zrobiłem. Jest wymagająca pod wieloma względami. Po pierwsze prowadzi przez pionowe lub lekko wywieszone płyty. Wymusza bardzo techniczne wspinanie, przede wszystkim na nogach. Jest niewiele stopni, z czego dobrych nie ma w ogóle, a chwyty są zawsze w odwrotną stronę niż by się tego chciało. Nachwytów jest niezwykle mało i często zdarzało mi się trzymać skały kciukami. Zresztą raz tak mocno „ciągnąłem” z kciuka, że go sobie wybiłem.
Wytrzymałościowo jest trudno, ponieważ oprócz czwartego wyciągu (7a) cała reszta nie odpuszcza. Musisz być dosyć świeży do samego końca i w zasadzie do ostatnich metrów każdej długości liny trzeba pozostać skupionym na skale i po prostu dobrze się wspinać. Taki styl wspinania wymaga dobrej koncentracji na tym, co i jak się robi. Na całej drodze bardzo łatwo chociażby o poślizgnięcie się. Także trzeba bardzo uważać na to, gdzie i jak się staje. To też stanowiło dla mnie pewne wyzwanie, ponieważ jak dotąd nie próbowałem robić RP tak trudnych wielowyciągowych dróg. Nauczyłem się koncentrować na jednym trudnym wyciągu w skałkach, ale nie na sześciu pod rząd. Tym bardziej cieszyłem się z przejścia, bo wydaje mi się, że nauczyłem
się czegoś nowego, co pomoże mi zapewne nie tylko na skale.
Jest też oczywiście aspekt pogodowy, ale chyba wystarczy powiedzieć, że pomimo
sportowego charakteru drogi, jesteśmy jednak w górach. Poza tym, w Rätikonie jest jeszcze kilka pięknie wyglądających trudnych linii, a także sporo miejsca na drogi podobnej klasy co Silbergeier. I choć nie wspina się tam łatwo, i nawet wyciągi za VIII+ potrafią bardzo mocno zaskoczyć, to na pewno jest to miejsce, które warto odwiedzić – chociażby dla nauki wspinania...

Wspomniałeś, że podczas pierwszej próby wspinałeś się z Nico Favresse. Razem byliście w Pakistanie. Kilka dni temu Nico wraz z swoimi stałymi partnerami wspinaczkowymi – bratem Olivierem i Sean Villanueva (towarzyszył im również Stéphane Hanssens) – wrócił z bardzo udanego wyjazdu na Ziemię Baffina (więcej na ten temat można przeczytać na naszej stronie www.goryonline.com). Na czym twoim zdaniem polega fenomen, iż kraj praktycznie całkowicie pozbawiony gór, jakim jest Belgia, dorobił się tak mocnego zespołu, który należy aktualnie
do ścisłej czołówki światowej.


Oni twierdzą, że jest to kwestia piwa i frytek, z których to słynie Belgia. Na serio, to nie chciałbym patrzeć na to jako na fenomen. Na pewno istnieją czynniki, które ułatwiają wybicie się i realizację celów wspinaczkowych. Oczywiście można mówić o tym, że Belgia jest bardzo dobrze rozwiniętym krajem, jeżeli chodzi o wspinanie sportowe. Są ścianki, są zawodnicy – rynek jest o wiele większy, a co za tym idzie, jest więcej możliwości. Można też mówić o pieniądzach, że łatwiej jest złapać kontakt ze sponsorami, łatwiej być zawodowcem. Ja natomiast wolę myśleć, że ci goście odnaleźli się w danej sytuacji i znaleźli sposób na to, żeby realizować się w tym, co potrafią robić najlepiej. Dali radę wykorzystać warunki, w których się znajdowali i po prostu robią swoje. Znajdują sobie bardzo atrakcyjne cele i wydaje mi się, że sprzedają je w dość „zdrowy” sposób.
Mam wrażenie, że taki potencjał tkwi w wielu wspinaczach. Rzecz w tym, że często brakuje nam zdecydowania, poświęcenia i wiary w siebie. Jednak wierzę w to, że stać nas na podobny zespół. Wiele barier i ograniczeń tworzymy sobie sami we własnych głowach...

Ciąg dalszy wywiadu w: GÓRY, nr 9 (184) wrzesień 2009.
Więcej nowości i ciekawych artykułów znajdziesz na naszym nowym serwisie: www.magazyngory.pl
 
Kinga
 
2025-01-15
GÓRY
 

Halka w falbankach chmur - Laponia

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
 
Kinga
 
2025-01-08
GÓRY
 

Lubimy element zaskoczenia

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2025-01-07
GÓRY
 

Wielka Korona Tatr w rekordowym czasie

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-12-30
GÓRY
 

Działam po swojemu

Komentarze
0
 
 
 
 
Copyright 2004 - 2025 Goryonline.com