facebook
 
nowy numer GÓR
 
 
 
 
 
szukaj
 
 
 
Nasz kanał RSS
2018-01-31
 

Aconcagua. Opis drogi przez dolinę Horcones

Aconcagua to nie tylko najwyższa góra Ameryki, południowej hemisfery, ale i legenda, a dla wielu marzenie. Aconcagua ma w sobie coś z magii i niejednokrotnie miłośnicy górskich przygód obierają sobie za cel postawić nogę na wierzchołku.

O górze
Aconcagua to nie tylko najwyższa góra Ameryki, południowej hemisfery, ale i legenda, a dla wielu marzenie. Aconcagua ma w sobie coś z magii i niejednokrotnie miłośnicy górskich przygód obierają sobie za cel postawić nogę na wierzchołku. Z pewnością wejście na 6961 m n.p.m. wymaga odpowiednich przygotowań, dobrej aklimatyzacji, motywacji, samozaparcia, dobrej kondycji, a przede wszystkim szczęścia. Aconcagua , pomimo iż nie wymaga umiejętności wspinaczkowych, lin, czekanów i raków, daje się we znaki ze względu na zdecydowane obniżenie ciśnienia i kapryśne warunki pogodowe.


W języku Indian nazwa góry oznacza Białego Strażnika. Już w czasach świetności starożytnego imperium Inków, które sięgało aż po północne krańce Andów, przypisywano jej cechy ludzkie. Taka antropomorfizacja pozwalała w surowej i nieożywionej górskiej przyrodzie odnaleźć pierwiastek ludzki lub nawet boski, cechy nadprzyrodzone, które z jednej strony ściśle osadzają człowieka w hierarchii i uwypuklają jego małość wobec potęgi sił natury, z drugiej zaś podkreślają znaczenie i miejsce w wielkim kręgu życia.


Aconcagua - trekking

Fot. Łukasz Kocewiak: Widok na Aconcaguę z Cerro Bonete.

 

 Opis drogi

Wyprawę na Aconcaguę można podzielić na kilka etapów, które charakteryzują odmienne wymagania fizyczne, inny ekwipunek oraz różne warunki pogodowe.


- Trekking doliną Horcones


Na samym początku startujemy z poziomu nieco powyżej dwóch tysięcy metrów. I dopiero z dnia na dzień będziemy podchodzić coraz wyżej.


- Akcja górska powyżej Plaza de Mulas

 

Powyżej Plaza de Mulas wszelka działalność ludzka praktycznie zamiera, nie spotkamy zorganizowanych obozów na okres całego sezonu. Powyżej wszystko należy już wnieść samemu, a temperatury spadają znacznie poniżej zera.

 

- Atak szczytowy

 

To wydaje się najbardziej wymagający etap, jednakże dużo zależy od naszego wcześniejszego przygotowania, tj. aklimatyzacji, wniesionego na górę ekwipunku oraz ogólnej kondycji psycho-fizycznej. Poza tym nie zapominajmy, że pogoda pod Aconcaguą może zmienić się z godziny na godzinę.

 

Trekking w Horcones


Głęboka i szeroka dolina Horcones ciągnie się leniwie przez wiele kilometrów, aż do podnóża Aconcagui, gdzie znajduje się baza – Plaza de Mulas (4370 m). Strome górskie stoki tworzą mieszankę przenikających się na przemian odcieni czerwieni i brązu. Otwarte, puste przestrzenie otoczone zewsząd poszarpanymi turniami Andów. Piechur pośrodku tego pustkowia wygląda niczym niezauważalny element krajobrazu.

 

Zaczyna się łatwo. Do mostu wiszącego, który powstał na potrzeby filmu “7 lat w Tybecie”, jest płasko i potem łagodnym podejściem aż do pierwszego obozu – Confluencii (3400 m). Budka strażników, maszt antenowy i dziesiątki małych kolorowych namiotów. Po dwóch dniach dość wyczerpującego trekkingu dochodzimy do bazy Plaza de Mulas. Powyżej tego punktu rozpoczyna się właściwa akcja górska. W bazie, oprócz galerii sztuki, punktów gastronomicznych, regularnie rozmieszczonych sławojek, gabinetu medycznego i lądowiska dla helikopterów, stoi też namiot z dostępem do sieci internetowej. Prognozę pogody można sprawdzić w każdej chwili. Przed próbą wejścia na szczyt pozostaje dobrze się zaaklimatyzować i czekać na odpowiednie okno pogodowe. Możemy zdecydować się na przetransportowanie naszych bagaży przez muły, które każdego dnia przynoszą zaopatrzenie oraz ekwipunek wspinaczy. Taki wariant pozwoli zachować siły na właściwą akcję górską.


Trekking - Aconcagua - Łukasz Kocewiak

Fot. Łukasz Kocewiak: Sam trekking do Plaza de Mulas może stanowić nie lada wyzwanie. Z pewnością gratka dla miłośników pieszych wędrówek.

 

Akcja górska


Ścieżka powyżej bazy pnie się do góry zakosami pomiędzy gęstwiną skał. Wiatr wieje ze wszystkich stron i smaga lepkim śniegiem prosto w twarz. Na początku sezonu (tj. na przełomie listopada i grudnia) obfite opady śniegu nie należą do rzadkości. Zaletą jednak wybrania się na szczyt jest mniejszy ruch oraz lekko zimowy charakter wyprawy. W środku sezony natomiast (tj. druga połowa stycznia oraz początek lutego) pogoda sprzyja i zdecydowanie zwiększają się szanse powodzenia wyprawy. Dlatego też w tym czasie Plaza de Mulas wrze od krzątaniny i dyskusji podczas posiłku jak w tyglu z olejem po wrzuceniu garści krewetek w tempurze.


Pierwszy nocleg po wyjściu z bazy spędzamy w Plaza Canadá (5050 m), która znajduje się na płaskiej buli pozbawionej jakichkolwiek naturalnych osłon, więc niezależnie od pory dnia niemiłosiernie wieje. W namiocie możemy się zrelaksować, uzupełnić płyny i porządnie najeść się obiadem liofilizowanym. Plaza Canadá nie jest jedynym obozem, w którym możemy się zatrzymać. Wydaje się jednak najbardziej roztropnym rozwiązaniem ze względu na dogodne ukształtowanie terenu, ładne widoki i optymalne przewyższenie. Jeżeli aklimatyzacja dopisuje nie ma przeciwskazań, żeby iść od razu do Nido de Cóndores (5610 m).

 

Jeżeli nocleg na wysokości ponad pięciu tysięcy metrów mija bez większych nieprzyjemności, jesteśmy gotowi na przeniesienie do Nido de Cóndores. Nie wiadomo na pewno, czy dobrze się zaaklimatyzujemy lub czy pogoda zgodnie z prognozą dopisze, dlatego trzeba być czujnym. Po kilku godzinach dość monotonnego podejścia trafiamy na garb z jednej strony otoczony turniami, a z drugiej oddzielony stromym urwiskiem – Gniazdo Kondorów.

 

Rozejrzyjmy się dookoła, że rozbić się w pobliżu nietkniętego śniegu. Przyda się na herbatę i ewentualnie ochroni też przed podwiewaniem. Nie dajmy się zwieść, że dojście do Nido de Cóndores będzie największym i jedynym dzisiejszym wysiłkiem. Rozbicie obozowiska też wymaga siły i koncentracji.


Obóz Nido de Cóndores

Fot. Łukasz Kocewiak: Samotnie stojący namiot w obozie Nido de Cóndores. Stąd rozpoczyna się atak szczytowy.

 

Atak szczytowy


Na atak szczytowy wyruszamy na kilka godzin przed wschodem słońca. Pozostawiamy obozowisko i ruszamy w nieznane. W ciemnościach warto unikać dłuższych postojów, żeby nie narażać organizmu na wychłodzenie. Jeżeli tracimy czucie w palcach dłoni lub stóp, warto co jakiś czas pomachać szerokim łukiem, żeby usprawnić krążenie ciepłej i natlenowanej krwi. Dodatkowo komfort cieplny może poprawić bukłak lub butelka z rozgrzanym płynem, które możemy wetknąć za kurtkę puchową.

 

W nocy bądźmy czujni, żeby nie zabłądzić. Nawigacja satelitarna z wgranym szlakiem przyda się w przypadku utraty orientacji w terenie. Po wschodzie słońca łatwo odnaleźć szlak, którym podążają od dziesięcioleci pokolenia wspinaczy. W połowie drogi napotkamy stare i podniszczone szałasisko – Refugio Independencia. Drewniana budka stanowi umowny punkt, w którym musimy zadecydować o ewentualnym wycofie lub kontynuacji ataku szczytowego. Jeżeli jest jeszcze wcześnie, pogoda dopisuje i możemy wykrzesać siły na tej wysokości, to możemy napierać dalej.

 

Podniszczony szałas w Refugio Independencia

Fot. Łukasz Kocewiak: Podniszczony szałas w Refugio Independencia. W tym miejscu musimy podjąć decyzję o ewentualnym odwrocie.


Po wielu godzinach podejścia zakosami, po blokach skalnych, polami śnieżnymi, oblodzonymi trawersami dochodzimy do brunatnego uskoku skalnego. Przy wykorzystaniu dłoni, łokci, kolan torujemy przejście między głazami. Jeszcze tylko parę metrów. Zapieramy się barkiem, rozpychamy rękami i wysuwamy głowę na otwartą przestrzeń. Powyżej nie ma już kolejnego trawersu ani bariery skalnej. Powyżej już nie ma nic – nic oprócz błękitnego nieba.


Jesteśmy na szczycie Aconcagui (6961 m), udało się! Na wysokości prawie siedmiu tysięcy metrów nad poziomem morza rozpościera się ze wszystkich stron cudowna panorama szczytów, lodowców i pól śnieżnych. Daleko na linii horyzontu nieśmiało odcina się od usłanego chmurami nieba błękit Oceanu Spokojnego. Po tych krótkich chwilach euforii wraca ponownie zdrowy rozsądek, który nakazuje zastanowić się nad powrotem. Wejść na szczyt to jedna sprawa, ale dostać się bezpiecznie z powrotem do biwaku – to już inna historia. Postarajmy się wejść na szczyt na tyle wcześnie, żeby nie schodzić po zmroku. Temperatura zdecydowanie spadnie, widoczność się pogorszy i wcale nie tak trudno się zgubić lub wychłodzić z przemęczenia.


Szczyt Aconcagua

Fot. Łukasz Kocewiak: Na szczycie. Udało się!

 

Informacje praktyczne


Pozwolenie

 

Żeby poruszać się po Parku Narodowym lub wejść na Aconcaguę, należy mieć zezwolenie. Trzeba ubiegać się o nie samemu w Mendozie. Proces wydaje się dość prosty, ale kompletnie niedostosowany dla turysty.


1. Wypełniamy samemu lub razem z agencją formularz zgłoszeniowy (Formulario de Expedicion) na stronie Parku Narodowego – odnośnik pojawia się dopiero w listopadzie, kiedy sezon wspinaczkowy się rozpoczyna.

 

2. Z automatycznie wygenerowanym rachunkiem możemy iść do kasy w Mendozie, żeby uiścić stosowną opłatę.

 

3. Po zakończeniu transakcji otrzymujemy potwierdzenie, z którym możemy się już spokojnie udać do Ministerstwa Turystyki w Mendozie, gdzie otrzymujemy pozwolenie.

 

Przykładowe ceny


- Bilet lotniczy z Warszawy do Santiago de Chile: 4000-4500PLN.
- Taksówka w Mendozie: 50ARS.
- Pozwolenie na szczyt (w zależności od roku i sezonu): 550-1000USD.
- Nocleg w Penitentes (z kolacją): 45USD.
- Nocleg w Confluencii: 25USD.
- Autobus z Santiago do Mendozy: 18000CLP.
- Transport bagażu Mułami: 220USD.

 

Na całą podróż, bez wsparcia komercyjnych agencji, powinniśmy liczyć około 10.000-12.000 PLN. W okolicach Aconcagui i w górskich wioskach bez problemu możemy płacić w dolarach. Wszędzie indziej musimy zaopatrzyć się w pesos. Najlepiej zabrać ze sobą gotówkę i wymieniać na miejscu po korzystnym kursie.

 

Przykładowy przebieg wyprawy


- Penitentes – Guarda (przyjazd z Mendozy i dotarcie do wejście do Parku Narodowego)
- Guarda – Confluencia (pierwszy dzień trekkingu doliną Horcones)
- Confluencia – Plaza de Mulas (kolejny dzień trekkingu doliną Horcones)
- Plaza de Mulas – Plaza Canadá (pierwszy etap akcji górskiej)
- Plaza Canadá – Nido de Cóndores (kolejny etap akcji góskiej)
- Nido de Cóndores – Aconcagua (atak szczytowy)
- Aconcagua – Nido de Cóndores (zejście ze szczytu do najwyższego obozu)
- Nido de Cóndores – Plaza de Mulas (zejście do obozu bazowego)
- Plaza de Mulas – Guarda (powrót doliną Horcones)

 

Na całą wyprawę powinniśmy liczyć od 12 do 20 dni, w zależności od warunków pogodowych, procesu aklimatyzacji oraz naszej wydolności fizycznej. W obozie Plaza de Mulas możemy liczyć na konsultacje medyczne oraz zawsze możemy sprawdzić najnowszą prognozę pogody.


Schemat drogi uwzględniając przebyty dystans i pokonane przewyższenie.

 Schemat drogi uwzględniając przebyty dystans i pokonane przewyższenie.


Przydatne linki


- Opis drogi na Aconcaguę od strony doliny Horcones: www.kartkazpodrozy.pl/2017/07/opis-drogi-dolina-horcones-na-aconcague.html


- Informacje praktyczne: www.kartkazpodrozy.pl/2017/08/wyprawa-na-aconcague-informacje-praktyczne.html


- Ekwipunek potrzebny na Aconcaguę: www.kartkazpodrozy.pl/2017/08/ekwipunek-potrzebny-na-aconcague.html


- O wyprawie i o książce: www.aconcagua.kocewiak.eu

 

O autorze


Łukasz Kocewiak – entuzjasta gór i górskich przygód, podróżnik. Organizator wypraw wysokogórskich w Himalaje, Kaukaz, Pamir, Hindukusz. Na co dzień z pasją i nieprzerwanie od siedmiu lat prowadzi bloga podróżniczego Kartka z Podróży. Wielokrotnie publikował na łamach magazynów o tematyce górskiej. W grudniu 2015 roku samotnie wszedł na Aconcaguę – najwyższy szczyt półkuli południowej (6961 m n.p.m.), co dokładnie opisał w książce „Aconcagua. W cieniu Śnieżnego Strażnika”.

 

Z wykształcenia inżynier elektryk, który zajmuje się badaniem harmonicznych i drgań chaotycznych. Najprawdopodobniej jedyny człowiek, który uprawia prąd i hoduje wiatraki, a swoją wiedzę i doświadczenie wykorzystuje przy budowie wielkich farm wiatrowych na wodzie. Pasja do podróżowania, fotografii i gór łączą się w harmonijny sposób i pchają go konsekwentnie do realizowania coraz to ciekawszych projektów. Zrealizował między innymi takie projekty jak: wyprawa samochodem terenowym po Saharze i pustyni Gobi; wyprawa na Uszbę, Pik Lenina, Noszak, Denali; 16.ooo km pociągiem przez Azję.


Tekst i zdjęcia: Łukasz Kocewiak


prenumerata Górski magazyn sportowy - Góry

Więcej nowości i ciekawych artykułów znajdziesz na naszym nowym serwisie: www.magazyngory.pl
 
Kinga
 
2024-03-25
GÓRY
 

Ferraty w Dolomitach – przegląd subiektywny

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-03-04
GÓRY
 

Tomek Mackiewicz. Pięć zim pod Nanga Parbat

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-02-12
GÓRY
 

VI Memoriał Olka Ostrowskiego

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-02-01
GÓRY
 

24 000 metrów w pionie w 24 godziny

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-01-30
GÓRY
 

Kobiecy skiturowy trawers Tatr Wysokich

Komentarze
0
 
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com