facebook
 
nowy numer GÓR
 
 
 
 
 
szukaj
 
 
 
Nasz kanał RSS
2017-04-30
 

Skitury w Totes Gebirge

Na obszarze Totes Gebirge, rozciągającym się wokół Windischgarsten, znaleźć można wiele „wartych grzechu” skiturowych celów. Bez względu na panujące warunki z pewnością zawsze znajdzie się jakaś odpowiednia trasa. Prawdziwym rajem outdoorowym na każdą porę roku jest dolina pomiędzy Rosenau pod przełęczą Hengstpass i Unterlaussa. Znajdą tutaj coś dla siebie nie tylko skiturowcy, ale także turyści, wspinacze, glajciarze i wspinacze lodowi. Tereny narciarskie Wurzeralm i Hutterer Höss to także doskonałe miejsce do wędrówek narciarskich.

 

 

Skituring u stóp ściany Stubwieswipfel

 

Coś miłego na początek sezonu
Zarówno narty turowe, jak i ich właściciele, z niecierpliwością czekają na pierwszy wypad. Nie da się jednak ukryć, że kiedy nasze góry przysypane są pierwszym śniegiem, nam brak jest ciągle solidnego podkładu. Dlatego ta pierwsza rozgrzewkowa trasa powinna być dobrze przemyślana i zawzwyczaj optymalnym celem staje się Schwarzkogel. Za każdym razem jestem zdumiony, jak wiele osób może zmieścić się na tym niewielkim szczycie. Jego popularność nie bierze się z niczego. Chociaż podejście trwa jedynie około półtorej godziny, to na górze czeka piękna nagroda: panorama szczytów przykrytych świeżą warstwą białego puchu i widok na Haller Mauern. W dobrych warunkach kulminacyjnym punktem wycieczki i źródłem prawdziwej przyjemności jest zjazd z góry.

 

Podejście na Stubwieswipfel

 

Dobra kombinacja
Dobrym pomysłem jest, by w jeden z zimowych weekendów optymalnie połączyć wspinaczkę lodową z turami. Najlepsze lodospady czekają wzdłuż szosy na przełęcz Hengst. Z jednodniowych tras skiturowych wpada nam w oko Großes Maiereck. Podczas gdy część naszej grupy uzbrojona w dziaby atakuje kaskady lodowe w unterlaussa, my zakładamy w Oberlaussa nasze skitury. Bez wysiłku zdobywamy kolejne metry w pionie, a po dotarciu na szczyt jesteśmy niemalże zdziwieni, że pokonaliśmy ich aż 1100. Podczas odpoczynku na szczycie zgadujemy nazwy otaczających nas potężnych szczytów Gesäuse. Podczas zjazdu wychodzi na jaw, kto tak naprawdę jest dobrym narciarzem. Szreń jest jedynym mankamentem stoku, wręcz zapraszającego do zjazdu, ale jednocześnie wymagającego perfekcyjnego panowania nad nartami i dobrej techniki. Jesteśmy szczęśliwi, że przynajmniej na ostatnim odcinku możemy się odprężyć i na luzie śmigać leśną drogą w dół.

 

Trasy narciarskie i puch
Postawiliśmy sobie za punkt honoru przekonać naszych najbliższych, że narciarstwo skiturowe jest naprawdę piękne. Jako punkt wyjścia obraliśmy Wurzelalm. Pogoda jest w porządku, wypożyczony sprzęt również. Znajomy rejon narciarski pozwala pozbyć się sceptycyzmu, a kolejka oszczędza nam dużą część nieatrakcyjnego podejścia wzdłuż trasy zjazdowej. Przy stacji górskiej pomagamy nowicjuszom zapiąć wiązania. Najpierw musimy zjechać kilkoma krótkimi zboczami. Na środku plateu, które uprawiającym narciarstwo biegowe służy za teren treningowy, zakładamy foki na narty i przygotowujemy się do podejścia na Stubwieswipfel. Nie bez dumy wskazujemy na imponujący mur skalny po prawej stronie: „To jest nasz cel!” Ciotka spojrzała z niedowierzaniem, a wujek się roześmiał. „Dobra, dobra.”

 

Te kilka metrów po płaskim idealnie terenie nadają się na stawianie pierwszych narciarskich kroków, podobnie jak następny odcinek, prowadzący przez rzadki las i nie wymagający żadnych sztuczek technicznych. Nasi podopieczni posłusznie maszerują przed siebie, rozkoszując się skrzą- cym się śniegiem i ciszą. Przed nami pojawia się szczytowe zbocze. Teraz słychać już wątpliwości: czy damy sobie radę? Motywujemy ich do dalszej drogi, przy czym nie bez znaczenia jest argument, że tutaj na dole jest cień, a tam w górze świeci słońce. Teraz już nie da się uniknąć podejścia zakosami. W ekspresowym tempie próbujemy przekazać podstawowe zasady techniki poruszania się w takim terenie – jednakże z miernym skutkiem. Zmarszczki na czole wujka mówią wszystko. Najwyraźniej martwi się, jak przede wszystkim ma sprowadzić w dół żonę i córkę. Z wielkim wysiłkiem, humorem i z pomocą kilku przekleństw udaje się w końcu wszystkim pokonać ten odcinek. Radość na szczycie jest olbrzymia. Podczas gdy w pełnym słońcu pochłaniamy nasze kanapki, poniżej nas niczym mrówki tłoczą się biegacze. Kilka metrów za szczytowym krzyżem opada pionowa skalna ściana. Dopiero teraz do reszty rodzinki dociera świadomość, że rzeczywiście zdobyliśmy ten wspaniały szczyt.

 

Kolejnym wyzwaniem jest droga powrotna. Rodzinka przyzwyczajona do przygotowanych tras narciarskich dzielnie, skręt za skrętem, walczy o powrót w doliny. Jeszcze przed dotarciem do trasy biegowej rozchodzą się nasze drogi. Pozostali podążają w kierunku najbliższego orczyka, aby odpocząć w schronisku po trudach wycieczki i skorzystać jeszcze z przygotowanych tras. My wykorzystujemy piękną pogodę na kolejną trasę skiturową. Na zachód od Stubwieswipfel czeka bowiem Rote Wand. Piękna widokowo trasa prowadzi nas przez Mitterberg i po dobrych dwóch godzinach pozwala nam podziwiać wspaniały widok na Warscheneck. Z poczuciem optymalnie wykorzystanego dnia zjeżdżamy późnym popołudniem na Wurzeralm. Hałdy śniegu pomiędzy lodowymi taflami, a na tym wszystkim masa ludzi w kombinezonach narciarskich. Ten obrazek dobrze pokazuje, na czym polega róż- nica pomiędzy narciarstwem wyciągowym i skiturigiem. Jak dobrze, że udało nam się tego uniknąć.

 

Graniówka
Faza rozruchowa na łagodnych wzniesieniach już dawno za nami i teraz tęsknimy za jakąś poważniejszą trasą. Nie zawsze musi być to maraton, czego dobrym przykładem trasa na szczyt Schrocken. Wykorzystujemy bowiem zalety rejonu narciarskiego i w wygodny sposób docieramy do stacji górskiej Hutterer Höss. Podczas gdy my zakładamy ślad na Schafkögel, glajciarze zataczają kręgi w powietrzu. Połogi zjazd kończy się u stóp grani Schrocken. Tutaj zakładamy raki, a narty przytwierdzamy do plecaków. Z respektem trzymamy się z dala od wielkich nawisów na grani i powoli posuwamy się naprzód. Konieczna jest pełna koncentracja, gdy przekraczamy wąski mostek śnieżny, za którym czekają nas trzy skalne turnie. Na próżno szukamy zabezpieczeń, które dobrze pamiętamy z lata. Teraz pod grubą warstwą śniegu nie ma po nich śladu. Również krzyż na szczycie, do którego wkrótce docieramy, pokryty jest grubym lodowym pancerzem.

 

Na grani Schrocken


Po dotarciu do celu spekulujemy, czy dałoby się połączyć tej trasy z Hochmölbing, a ponieważ niebo jest równie pogodne jak nasz nastrój, dochodzimy do wspólnego wniosku: idziemy dalej! Graniówka wzdłuż granicy Górnej Austrii i Styrii jest bardzo eksponowana, a widok na Totes Gebirge wspaniały. Bez pokonywania zbyt wielu metrów w pionie zdobywamy Kreuzspitze, a chwilę potem Hochmölbing. Na tym, już trzecim z kolei, szczycie o wysokości ponad 2000 m bierzemy do ręki przewodnik, aby nauczyć się właściwej trasy zjazdu. Jeden z przyjaciół przekonał się na własnej skórze, że zejście z właściwej drogi oznacza mozolny marsz przez kocioł. Dzięki jego ostrzeżeniu unikamy nadłożenia drogi i zgodnie z planem lądujemy na terenach narciarskich Bärenalm. Zakończenie wyprawy byłoby idealne, gdybyśmy zostawili samochód przy dolnej stacji kolejki Bärenalm. Ale nie można mieć wszystkiego, istnieją na szczęście sympatyczni kierowcy, którzy podwożą skiturowców łapiących „stopa”. Dzięki temu nie musimy zasuwać na nogach przez sześć kilometrów, które dzielą nas od Hinterstoder.

 

1 | 2 | 3 |
Więcej nowości i ciekawych artykułów znajdziesz na naszym nowym serwisie: www.magazyngory.pl
 
Kinga
 
2024-04-24
Tylko w GÓRACH
 

Gra w nowe linie

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-22
Tylko w GÓRACH
 

Arktyczny freeride – Svalbard

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-22
Tylko w GÓRACH
 

Prawdziwe życie

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-08
Tylko w GÓRACH
 

Krzysztof Belczyński (1971–2024)

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-04
Tylko w GÓRACH
 

Zimowe wspinanie niejedno ma imię

Komentarze
0
 
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com