facebook
 
nowy numer GÓR
 
 
 
 
 
szukaj
 
 
 
Nasz kanał RSS
2017-07-28
 

Islandia

ICE-CLIMBING EXPEDITION NA DALEKĄ PÓŁNOC

Audrey Gariepy i Ines Papert, w poszukiwaniu „Dziewiczych zakątków” w Krainie Lodu

 

Wyruszyliśmy do Islandii w czteroosobowym zespole. Spotykaliśmy się ciągle, chociaż panie wybierały inne cele niż mężczyźni. Wreszcie tak się złożyło, że i na wyspie zajmowaliśmy się eksploracją różnych obszarów. Efekt? Pierwsze przejście M10 oraz WI6+ oraz mnóstwo zabawy z tym związanej.

 

 

Ta wyspa jest malutka, jedyne 102 000 km²! A przy tym niemal na każdym kroku tak wielkie kontrasty! Z jednej strony: gorące źródła, dymiąca ziemia, wulkany i gejzery... Z drugiej: burze śniegowe, lodowce i pionowy lód. Wszystko to sprawiało, że nasze serca, pełne pasji do zimna lodu, biły szybciej.

 

Ines wspina się na jeden z lodowych filarów

na nadmorskich klifach w Kaldakinn


Audrey Gariepy, 26-letnia Kanadyjka z Qubecu, okazała się wymarzonym partnerem na taką wyprawę. Ogromne wrażenie robiły na mnie nie tylko jej wspinaczkowe umiejętności, ale także pogodne i pełne niespożytej energii usposobienie. Nigdy nie narzekałyśmy na niedostatek dobrego humoru oraz zabawy podczas wspinania, nawet wtedy, gdy wiatr i ekstremalna wilgoć wystawiały nas na najcięższe próby.

 

Wybrzeże w Kaldakinn, jedno z najlepszych miejsc

do uprawiania wspinaczki lodowej na wyspie

 

NOWE DROGI OD WI6+ W GÓRĘ
Naszą przygodę zaczęłyśmy na północy. Region Kaldakinn oferuje bogaty potencjał wymagających dróg lodowych. Każda z nich wydawała się bardziej interesująca od swojej sąsiadki, dlatego miałyśmy kłopot z ostatecznym wyborem którejś z nich. Jednak dla nas interesujące były tylko te trudniejsze linie, jeszcze nie tknięte przez około czterdziestu lodowych wspinaczy z Islandii.

 

Kaldakinn

 

Dzięki temu nasze eksploracyjne zapędy nie skończyły się na wytyczeniu jednej linii. Pierwsza nowość biegła przewieszoną, naszpikowaną soplami ścianą. Przyjemnym efektem tych zmagań była 100-metrowa droga Wish You Were Here WI6+, którą dedykowałyśmy niedawno zmarłemu przyjacielowi – Hariemu Bergerowi.

 

 

W drodze powrotnej z Kaldakinn do Reykjaviku

 

Następnie dokonałyśmy pierwszego (prawdopodobnie) przejścia stumetrowej linii Coconut WI5+, a dzień później mierzącej dwadzieścia metrów więcej Thule WI5+. Wieczorem doszłyśmy do wniosku, że nadszedł czas na naprawdę „ostry” projekt.

 

Chwila ochłody po kąpieli w gorących źródłach w Myvatn


1000 M: PIERWSZA PRÓBA – MOŻEMY TO ZROBIĆ?
Chodziła mi po głowie stara myśl: „zbudować” lodospad mierzący 1000 metrów wysokości, który składałby się z takiej liczby dróg, aby ich łączna długość osiągnęła wyśnioną wysokość. Audrey natychmiast podchwyciła ten pomysł i od razu podeszła do tego projektu z entuzjazmem równym mojemu.

 

Tego samego wieczoru wybrałyśmy kilka dróg (każda miała ok. 80-100 metrów długości), których pokonywanie zamierzałyśmy rozpocząć o świcie następnego dnia. Niestety, nasz plan nie wypalił, o zmierzchu miałyśmy za sobą „tylko” 550 metrów wspinaczki. Trudne warunki na jednej z dróg oraz trudności przekraczające WI6 kosztowały nas zbyt wiele cennego czasu, ponadto niektóre z lodospadów były od siebie oddalone, co okazało się logistycznym błędem...

 

Wspinaczka w Kaldakinn

 

Przez przypadek natomiast dokonałyśmy pierwszego wejścia na lodowy filar o wycenie WI6. Nazwałyśmy go Akkulaar, gdyż nasze baterie pod koniec wspinaczkowego dnia były już na wyczerpaniu. Projekt pozostał więc nieskończony... ale nie zraziłyśmy się tym niepowodzeniem.


PIERWSZE PRZEJŚCIE M10
Najpierw wybrałyśmy się na wschód na wybrzeże pocięte fiordami. Po długim dniu podróży samochodem okazało się, że nie możemy znaleźć wysokich wodospadów, których się spodziewałyśmy. Jednakże dzień nie miał zakończyć się rozczarowaniem. Na krótko przed zapadnięciem zmroku odkryłyśmy w pobliżu Breidalsvik skalny amfiteatr przyozdobiony lodowymi soplami. Wreszcie mogłyśmy wypakować naszego demona Hilti i nawiercić mikstową drogę.

 

Dzień później przeżywałam chwile strachu wspinając się po nie zawsze litej i pewnej bazaltowej skale w kierunku wyjściowego sopla. Następnie próbowałyśmy rozwiązać trudne pasaże, w wyniku czego jeszcze tego samego dnia udało mi się pokonać drogę RP. Audrey przeszła nasze M10 Chocolat chaud o długości 40 metrów dzień później, podczas gdy nasz fotograf Rainer Eder wisiał obok na statyku jak pająk… W rezultacie powstały piękne zdjęcia.


1000 METRÓW – DRUGA PRÓBA, TYM RAZEM UDANA!
Idea „1000 metrów” nie pozwalała nam spać spokojnie. „Możemy to zrobić. Co, Audrey?” To zmotywowało nas do powrotu na północ wyspy. Znowu w Kaldakinn. Tym razem spotkałyśmy się z Jochem Schmollem, fotografem wydelegowanym tu przez niemiecki kanał TV PRO 7. Miał on filmować nas dla potrzeb filmowej serii „Galileo” (nadawanej przez KW 13).

 

Wspinaczka w Kaldakinn

 

Zaplanowałyśmy i przemyślałyśmy logistykę pod kątem zaoszczędzenia czasu. Zarazem nie chciałyśmy, aby odbyło się to kosztem naszego bezpieczeństwa podczas prowadzenia. Doszłyśmy do wniosku, że idąca na drugiego będzie musiała czasem docisnąć pedał gazu, a asekurowanie, przeszpejanie się oraz operacje linowe muszą być lepiej zorganizowane. Ponadto dokonałyśmy zmian w wyborze kilku dróg oraz zdecydowałyśmy, że na kilku łatwiejszych odcinkach będziemy się wspinać z lotną.

 

Spotkanie ekip w Kaldikinn (dwa samochody)

 

Wystartowałyśmy w obecności kamery 7 marca o siódmej rano. Zaczynało świtać, ale panował jeszcze przyjemny półmrok. Zaczęłyśmy od stosunkowo trudnych dróg (WI5+), po 400 metrach przeniosłyśmy się na Steep Gullies, gdzie znajdują się dłuższe i wyraźnie trudniejsze linie, niż sugeruje ich wygląd z podstawy ściany. Także tutaj nieustannie wspinałyśmy się w trudnościach oscylujących między WI4 a 5. Dzień minął bardzo szybko. Ostatecznie, po 13 godzinach wspinaczki, nasze czołówki oświetliły ostatnie z 1000 metrów. Szczęśliwe, ale kompletnie wyczerpane, rzuciłyśmy się sobie w objęcia. To było bardzo interesujące doświadczenie, ekstremalnie trudne wyzwanie, zarówno fizycznie, jak i mentalnie. Nasze marzenie ziściło się.

 

 Ines Papert otwiera nową drogę mikstową Chocolat Chaud

M10. Wschodnie wybrzeże, okolice Breiddalsvik.


POŻEGNANIE
Pożegnałyśmy Islandię po dwu tygodniach wspinaczki, z głowami pełnymi wrażeń. Już przed wylotem zaczęłyśmy planować następną wspólną podróż. Audrey obdarowała mnie przyjaźnią, która wykracza ponad naszą wspólną pasję do wspinania. Chciałabym w tym miejscu podziękować również miejscowemu środowisku wspinaczy. Ich pomocne wskazówki sprawiły, że mogłyśmy spędzić na Islandii niezapomniane chwile.

 

Tekst: Ines Papert
Zdjęcia: Rainer Eder /VISUAL IMPACT
Tłumaczenie: Kamil Kasperek

GÓRY nr 5 (156) 2007


 
 



1 | 2 | 3 |
Więcej nowości i ciekawych artykułów znajdziesz na naszym nowym serwisie: www.magazyngory.pl
 
Kinga
 
2024-04-08
Tylko w GÓRACH
 

Krzysztof Belczyński (1971–2024)

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-04
Tylko w GÓRACH
 

Zimowe wspinanie niejedno ma imię

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-03
Tylko w GÓRACH
 

Przygoda na Sidleyu

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-04-02
Tylko w GÓRACH
 

Chobutse – oddech góry

Komentarze
0
 
 
Kinga
 
2024-02-26
Tylko w GÓRACH
 

Wschodząca Gwiazda

Komentarze
0
 
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com